Miliony euro ma szczepionki wyrzucone przez rząd w błoto?
Jakiś czas temu informowaliśmy, iż holenderski rząd zakupił szczepionki przeciw koronawirusowi. Władza zdecydowała się wydać miliony, by nabyć lek, który jest jeszcze w trakcie testów. Te zaś jak donosi The New York Times, zostały wstrzymane. Wszystko dlatego, iż u jednego z testujących wykryto zapalenie rdzenia kręgowego.
We wtorek AstraZeneca, firma farmaceutyczna odpowiedzialna za pracę nad nowym lekiem oficjalnie poinformowała, iż czasowo zawiesza testy tworzonych przez siebie szczepionek. Brytyjscy naukowcy byli już w końcowej fazie testów, które do tej pory przynosiły pożądane rezultaty. Mikrobiolodzy z Oksfordu byli już bliscy stwierdzenia „udało się”, dlatego też liczne kraje w tym właśnie Holandia zamówiły szczepionki dla swoich obywateli. Holandia miała ich otrzymać 15,5 miliona przy nieco ponad 17 milionach mieszkańców. Pojawił się jednak problem.
Testy
AstraZeneca prowadziła przed wypuszczeniem szczepionki na rynek testy farmakologiczne. Badania te przeprowadzane na dużej grupie ochotników (30 tysięcy) mają sprawdzić w praktyce efektywność działania substancji czynnych w szczepionce i wykryć ewentualne skutki uboczne, którym udało się przemknąć przez sito testów na zwierzętach.
Przez długi czas żadne niepokojące symptomy się nie pojawiały. Aż do teraz. U jednego z pacjentów wykryto poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego. Testy momentalnie wstrzymano.
Zapalenie rdzenia
Poprzeczne zapalenie rdzenia jest wyjątkowo rzadką chorobą, która niestety może nieść ze sobą dość poważne konsekwencje. W wyniku zapalenia i powiązanych z nim powikłań istnieje duże prawdopodobieństwo, że człowiek zostanie uwięziony we własnym ciele. Wszystko z racji całkowitego paraliżu.
Chorobę tę powoduje wirus. Niemniej jednak historia zna przypadki, iż schorzenie to pojawiało się właśnie po podaniu szczepionki. Sytuacje tego typu, mogące dać się policzyć na palcach jednej ręki, miały miejsce np. po otrzymaniu szczepionki przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu A.
Medycy milczą
AstraZeneca nie potwierdziła informacji amerykańskiej gazety, iż jest to poprzeczne zapalenie rdzenia. Nie potwierdzają również tego, czy choroba ta ma związek ze szczepionką przeciw COVID-19. Istnieje bowiem również pewne prawdopodobieństwo, iż chory zaraził się w inny sposób i jest to tylko i wyłącznie zbieg okoliczności. Niemniej jednak Brytyjczycy tymczasowo zawiesili badania. Jak wskazują, jest to rutynowa procedura. Ma ona zawsze miejsce, gdy u pacjenta pojawia się „niewyjaśniona choroba”. Sprawę bada obecnie powołana specjalnie w tym celu komisja. W przypadku bowiem testów na dużych grupach ludzi istnieje prawdopodobieństwo, iż u części z nich pojawi się jakaś choroba lub inne problemy zdrowotne. Nie muszą one być jednak powiązane z testowaną substancją. Zdarzało się np. iż skutki uboczne leków zgłaszali ludzie, którzy byli w grupie kontrolnej i dostawano im placebo zamiast medykamentu. Działania podjęte jednak przez Anglików wskazują, iż chory faktycznie dostał testowany specyfik.
Co dalej
Testy na ludziach zostały więc wstrzymane do wyjaśnienia. Firma, która była jednym z liderów w dziedzinie walki z koronawirusem, łapie więc mały zastój. Jeśli okaże się, iż ten przypadek, jeden z 30 000 grupy testowej jest spowodowany czynnikami zewnętrznymi, poślizg nie będzie zbyt duży. Jeśli jednak okaże się, iż zapalenie rdzenia wystąpiło z powodu szczepionki, może się okazać, iż badania będą musiały zostać wstrzymane. Wszyscy są jednak dobrej myśli, zapewniając przy tym, iż nie ma większej wartości niż skuteczność i bezpieczeństwo leku.