Mężczyzna miał już dość egzaminów na prawo jazdy

Frustracja i smutek, te dwa uczucia towarzyszą wielu osobom chcącym zdobyć prawo jazdy. Egzaminatorzy podchodzą bowiem do kursantów bardzo restrykcyjnie. Pewien mieszkaniec Holandii miał już tego dość. W efekcie, zamiast na kolejny egzamin musi stawić się w ośrodku TBS.

Achmed B. przybył do Holandii już jakiś czas temu. Mężczyzna do godnego życia w królestwie tulipanów potrzebował prawa jazdy. Dokument ten nie tylko pozwala legalnie poruszać się po Holandii, ale dzięki niemu również dużo łatwiej o pracę. Generalnie bez samochodu to jak bez ręki, tym bardziej, iż w rodzinnej Syrii mężczyzna od lat jeździł samochodem.

 

Egzamin na prawo jazdy

W kraju na południowym brzegu Morza Śródziemnego Achmed miał własne auto oraz legalne prawo jazdy. Dokument ten niestety nie jest uznawany w Królestwie Niderlandów, z tego też względu mężczyzna musiał udać się na kurs. Będąc już wieloletnim praktykiem, z opanowaniem podstaw jazdy nie było więc problemów. Wydawało się, iż egzamin to będzie czysta formalność. Niestety, jak pokazał CBR (odpowiednik polskiego WORD ‘u), oczekiwania dość diametralnie rozminęły się z rzeczywistością. Pierwszy egzamin zakończył się wynikiem negatywnym. No cóż, mówi się, iż najlepsi kierowcy zdają za drugim razem. To podejście jednak również zakończyło się niepowodzeniem, podobnie zresztą jak siedem kolejnych.

 

Frustracja

W takiej sytuacji nie można mówić o pechu, zawistnym egzaminatorze czy przypadku. Smutek i rozczarowanie zmieniły się u B. w skrajną frustrację. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Z jego punktu widzenia ośrodek egzaminacyjnym CBR w Rijswijk po prostu się na niego uwziął. Przecież on miał prawo jazdy, jeździł przez lata, a teraz Holendrzy chcą mu udowodnić, iż on nie potrafi odnaleźć się za kierownicą.

 

10 raz na egzamin na prawo jazdy

Gdy mężczyzna 10 raz przybył do ośrodka CBR w Rijswijk nie miał nawet zamiaru przystępować do egzaminu. Trzeciego stycznia B. przyszedł z kanistrem benzyny, rozlał ciecz i rozpętał pożar w jednostce egzaminacyjnej. Żywioł, zanim udało się go opanować strażakom, spowodował bardzo poważne szkody. Dość powiedzieć, iż budynek musiał zostać na pół roku zamknięty, by dokonać niezbędnych remontów i napraw. W efekcie wielu przyszłych kierowców musiało mieć przełożone swoje egzaminy. Achmed zaś po podpaleniu został aresztowany i trafił przed sąd.

 

Proces

Prokuratura żądała dla mężczyzny trzech lat więzienia i TBS z przymusową opieką nad mężczyzną. Oskarżyciel wskazywał, iż działanie Syryjczyka niosło poważne zagrożenia dla zdrowia i życie postronnych. Podczas procesu podejrzanego wysłano na obserwację psychiatryczną. Ta wykazała, iż ma on pewne problemy na tle behawioralnym i jest mniej odpowiedzialny. To znaczy, nie do końca rozumie konsekwencje swoich czynów.

Sąd biorąc pod uwagę opinię ekspertów, zdecydował, iż dla dobra skazanego, jak i społeczeństwa należy wysłać go od razu na leczenie. Wyrokiem sądu Achmed B. trafi więc nie do zakładu karnego, a do jednostki TBS, by ta przywróciła go na właściwe tory. Leczenie potrwa zapewne kilka lat. Jego zakończenie będzie zależeć od decyzji psychologów i psychiatrów.