Polscy pracownicy wyrzuceni na bruk
Mieszkańcy z Dongen nie chcieli, by znajdujący się w ich mieście opuszczony kompleks nieruchomości stał się polskim hotelem robotniczym. Rozmowy z gminą i inwestorami nic nie dały. Mieszkańcy poszli więc do sądu. Wymiar sprawiedliwości w Bredzie staną po ich stronie. Dzięki temu polscy pracownicy z Dongen zostali wyrzuceni, zanim jeszcze na dobre przybyli się osiedlić.
Sąd Bredzie uznał sprzeciw mieszkańców ws. centrum Glorieux w Dongen. Tamtejsza społeczność wystąpiła w trybie sądowego postępowania uproszczonego o wydania zakazu dla pracowników m.in. z Polski . Sędzia prowadzący sprawę ugiął się pod żądaniami mieszkańców wieszczących nadchodzącą apokalipsę.
Mieszkańcy wskazywali, iż zarówno ani gmina ani najemca nie liczą się z ich zdaniem co do nowego sąsiedztwa. Ponadto część ludności wskazywała również, iż nieczynny od wielu lat kompleks mógłby stać się domem opieki dla osób starszych lub platformą wspólnotową zrzeszającą lokalna społeczność.
Inwestor argumentując wskazywał, ze budynek stał na "uboczu życia społecznego" i nikt zbytnio nie interesował się tym miejscem. Dopiero kwestia pojawienia się polskich pracowników rozpali i zjednoczyła lokalną społeczność. Determinacja mieszkańców była tak wielka, że zamierzali samodzielnie wyremontować opuszczony obiekt.
Tymczasowa decyzja
Obecna decyzja sądu nie jest jeszcze ostateczna. Autochtoni muszą się jeszcze wstrzymać ze świętowaniem zwycięstwa. Do momentu prawomocnego wyroku "inwestycja" jest wstrzymana dla obu wadzących sie stron. W praktyce oznacza to, że przez co najmniej półtora miesiąca polscy pracownicy nie będą mogli się tam wprowadzić.
Problem dotyczy około 100 naszych rodaków. Coraz bardziej prawdopodobne jest , że nasi rodacy nigdy nie trafią do kompleksu w Glorieux. Zamiast "polenhotel" władze Dongen stworzą tam dom seniora.
Polscy pracownicy - holenderski problem
Agencja pracy E&A w Tilburgu, chcąca zakwaterować tam naszych rodaków, jest niezadowolona z decyzji sądu. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Firma musi teraz na szybko znaleźć nowe mieszkania dla swoich pracowników. Najprawdopodobniej będą one poza regionem Dongen. To rodzi kolejne problemy. Tak Polacy mogliby udać się do pracy na piechotę lub rowerem. Obecnie, jeśli uda się ich gdziekolwiek zakwaterować, będzie ich trzeba wozić busami. To, w dobie kryzysu koronawirusa i 1,5-metrowych odległości między pasażerami w pojazdach, może oznaczać wręcz karkołomne zadanie logistyczne lub balansowanie na granicy prawa i możliwość kar w wysokości 390 euro mandatu dla każdego pasażera.
Agencje pracy zauważają również, iż obecna epidemia COVID-19 nie wpływa pozytywnie na warunki lokalowe. Owszem Holendrzy mogliby zakwaterować pracowników w pustych hotelach. Epidemia jednak się skończy i co wtedy? Z jednej strony popyt na pracowników jeszcze się zwiększy, z drugiej hotele podniosą ceny lub wypowiedzą umowy, a miejsc dla polskich pracowników i robotników innych nacji jak nie było, tak nie będzie nadal.