Horror na polskim domku w Ravenstein cz.2

Wygodne łóżko, czysta pościel, wysprzątana kuchnia oraz łazienka - można pomyśleć, że to podstawy aby komfortowo mieszkać podczas zarobkowego wyjazdu do Holandii.

Kontynuacja listu Anny Soboń.
Czytaj część 1.
"Obudziłam się około 5.30 rano, szybka toaleta i śniadanie. Janiny jeszcze nie było. Pomyślałam, że pewnie nie wróciła z pracy. Chciałam dobrze przygotować się do mojego pierwszego dnia. Dam dziś z siebie wszystko!

100€ kaucji za klucz i pościel

Zeszłam do "salonu", krzątało się tam kilku mocno wczorajszych gości. Na kanapie spała jakaś kobieta, ubrana była dość egzotycznie. Bosa, zielone długie spodnie i  krótka koszulka. Na obrzękniętej twarzy, rękach i stopach miała czerwone bąble. Wokół walały się butelki po piwie, puszki po energetykach i sama nie wiem co jeszcze. Wszystko kleiło się od brudu...

Salon miejsce spotkań

W salonie znajdował się telewizor, stół do bilarda oraz wisiał pracowniczy grafik (rooster). Prawie 100 nazwisk na liście - a miało być kameralnie i spokojnie...
Niestety nie znalazłam w grafiku swojego nazwiska, ani na dziś, ani na kolejne dni. Pomyślałam, że jeszcze mnie nie wpisali - zdarza się, pewnie potrwa kilka dni zanim zaplanują mi pracę.
Wracając do pokoju, kątem oka zauważyłam kilka osób nerwowo kręcących się przy drzwiach prowadzących na podwórze. Osobliwe miejsce... i te kamery.. Miałam wrażenie, że śledzą każdy mój ruch, a może po prostu jestem przewrażliwiona?
Wróciłam do pokoju i zaczęłam się urządzać. Rozpakowałam swoje rzeczy, zajęłam półkę nad łóżkiem. Książki, kosmetyki, trochę ubrań. Wszystko idealnie się zmieściło. W powietrzu nadal czułam zapach gnijących malin...

Wychodząc z pokoju trafiłam na Kazimierza. Był w tej samej brudnej koszulce bez rękawów. Zapytał jak spędziłam noc i zaprosił do swojego biura, aby załatwić formalności związane z moim pobytem. Kazimierz sprawdził mój dowód osobisty, zrobił kopię i pobrał 100€ kaucji za klucz oraz pościel (w Polsce nikt nie mówił o tak wysokiej kaucji), dobrze że zabrałam z Polski pieniążki.
No nic, pomyślałam sobie - jak trzeba to trzeba. Wkrótce pójdę do pracy i będę zarabiać.
Postanowiłam wykorzystać wolny dzień. Pożyczyłam rower od Kazimierza i wyruszyłam na mini wycieczkę po okolicy.
Tak minął mi pierwszy dzień. Otoczenie okazało się bajkowe, pełne małych urokliwych miasteczek.

Kto pyta nie błądzi?

Po powrocie do "hotelu" skierowałam się do swojego pokoju. Okazało się, że Janina się wyprowadziła! Łóżko było wolne, a pokój posprzątany. Po kilku minutach zjawił się Kazimierz. Skąd on wiedział, że już wróciłam?!

Za dużo pytasz - stwierdził Kazimierz i zniknął tak szybko jak się pojawił

Zapytałam co się stało z Janiną? Nic się nie stało - odpowiedział, biuro przeniosło ją na inny domek. Stwierdził, że za dużo pytam i zniknął tak szybko jak się pojawił. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i standardowo książka do poduszki.
Położyłam się spać, jednak sen nie przychodził. Dochodziły do mnie dziwne odgłosy z korytarza. Nie wiedziałam czy były to krzyki, czy może jakieś wycie.
Około 4 nad ranem obudziłam się zlana potem. Miałam wrażenie, że coś mnie oblazło. Wszystko mnie swędziało, ale pomyślałam, że to po prostu przez wodę.
Mam delikatną skórę - zmiana wody, kosmetyków powoduje wysuszanie skóry i swędzenie.

Zapaliłam światło i poszłam do łazienki. Wszędzie unosił się smród wymiocin oraz moczu, z obrzydzeniem weszłam do kabiny. Wtedy zauważyłam zaczerwienienie na lewym przedramieniu.
Potarłam skórę, swędziało jak cholera. Coś mnie pogryzło w trakcie snu... Wróciłam do pokoju, rozejrzałam się, okno było zamknięte, komarów brak...

Odniosłam dziwne wrażenie, że ktoś tu był pod moją nieobecność. Niby wszystko było jak wcześniej, ale podświadomość mówiła mi co innego.

Piątek rano, moja druga noc w Holandii. Różne myśli kołatały mi się w głowie. Nadal bez pracy, bez umowy i ubezpieczenia. Co ja tu robię? Jak długo to potrwa? Nie potrafiłam wygłuszyć głosu w mojej głowie.

Zdjęłam piżamę... brzuch, szyja, plecy były pełne ugryzień. Małe swędzące punkty... było ich ze trzydzieści. Zaczęłam się drapać,  pomimo bólu, ehhh co za paskudne uczucie!
Nerwowo zaczęłam sprawdzać pościel, kołdra, poduszki - wszystko wydawało się czyste. Zajrzałam pod łóżko... Nic prócz kurzu i jakichś paprochów.
Nagle... Pukanie do drzwi. Ja pod łóżkiem, a w drzwiach Kazimierz... Krzyknęłam ze strachu..."

Wkrótce opublikujemy ostatnią część listu Anny.

Komentujcie, udostępniajcie, pytajcie oraz przesyłajcie nam swoje historie. Najciekawsze z nich opublikujemy na naszym Portalu.