Tajny agent, policja i kolorowe światełka

Polak zaparkował swoje audi w rowie z wodą

Jak skutecznie jeździć w godzinach szczytu po zatłoczonych ulicach niderlandzkich miast? Pewien mieszkaniec krainy tulipanów znalazł na to sposób. Postanowił zostać tajnym agentem. Tak tajnym, iż nawet policja o nim nie wiedziała.

Korek, pełna ulica, wszyscy stoją. Tobie zaś spieszy się do pracy, domu lub na zakupy. Co robisz? Nie bez przyczyny rowery są tak popularne w Holandii. No tak, ale Ty masz w końcu dobry sportowy samochód za tysiące euro. Nie zamierzasz więc pedałować. W pewnym momencie stojąc tak i podjeżdżając po pół metra, gdzieś z tyłu słyszysz sygnały radiowozu. Chwilę później widzisz, jak samochód z włączonymi światłami przejeżdża obok ciebie, ludzie się przed nim rozjeżdżają…

Jak fajnie byłoby być policjantem. Chwila rozmarzenia i olśnienie. Już wiesz, co masz zrobić.

 

Wsparcie kolegów

W niedzielny wieczór funkcjonariusze policji z Ede zobaczyli audi pędzące na „bombach”. Był to cywilny pojazd, który miał zamontowane niebieskie światła w przednim grillu. Wyglądał, jak policyjne auto, ale coś było nie tak. Wiedzeni ciekawością oficerowie postanowili wesprzeć, być może swoich kolegów, albo inne służby kontaktując się z nimi. Coś bowiem nie dawało im spokoju.

Tajny agent

Gdy oba radiowozy zatrzymały się, policjanci z drogówki zobaczyli, iż w audi siedzi tylko jeden człowiek. Było to nieco dziwne, zwykle bowiem, choćby ze względów bezpieczeństwa, tajniacy czy agenci bezpieczeństwa wewnętrznego jeżdżą na akcję w dwójkę. Jeszcze dziwniej zrobiło się, gdy zatrzymany stwierdził, iż jest z tajnej jednostki policji. Tak tajnej, iż nie potrafił się nawet wylegitymować służbową „blachą”. Oficerowie postanowili więc sprawdzić jego dane z dowodu osobistego i prawa jazdy w kartotece. Tam szybko okazało się, iż nikt taki nigdy nie służył w policji, nie mógł być więc tajny agent.

Światełka

Stało się więc jasne, iż oficerowie, mają do czynienia z oszustem. Patrol kazał natychmiast zdemontować kierowcy niebieskie światła, które były amatorsko zamontowane pod maską. Mieszkaniec Lunteren otrzymał również pokaźny mandat.

Można więc powiedzieć, że oficerowie byli wyjątkowo łaskawi. W sytuacji tej bowiem patrol mógł spokojnie aresztować kierowcę i postawić go przed sądem za podszywanie się pod oficerów. Za to zaś groziłaby dotkliwa grzywna lub kara w postaci np. prac społecznych.