Polski kierowca przed holenderskim sądem

"Wtyka" w sądzie w Rotterdamie

We wtorek przed sądem w Den Bosch ruszyła zaocznie sprawa Polaka. Mężczyzna spowodował ciężki wypadek, w którym poważnie ranny został pasażer pojazdu prowadzonego przez 36-latka.

Do zdarzenia doszło 27 stycznia 2019 roku. Kierujący pojazdem 36-letni obywatel Rzeczpospolitej jadąc autem dostawczym, w którym oprócz kierowcy podróżował Czech (znajomy z pracy), spowodował poważny wypadek. Mężczyzna, prowadząc pojazd drogą Wellenseind w Lage Mierde, jadąc w kierunku Reusel, zjechał z drogi na pobocze. Tam przejeżdżając niespełna 40 metrów, uderzył czołowo w drzewo. Kierowca na skutek wypadku doznał lekkich obrażeń. Jego pasażer znajdował się jednak w ciężkim stanie.

Wypadek

Do zdarzenia zostały wysłane cztery karetki pogotowia oraz kilka technicznych wozów straży pożarnej, zaś na znajdującej się nieopodal łączce lądował śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego. Czech miał bowiem uszkodzoną nerkę, śledzionę, złamane biodro i miednicę, opuchliznę płuc oraz połamane palce. Oprócz tego wiele siniaków i powierzchownych ran powstałych podczas uderzenia. Obecnie Czech przebywa w ojczyźnie, gdzie do tej pory kontynuuje leczenie i rehabilitację.

Prochy

Już po przybyciu na miejsce wypadku policjanci podejrzewali, iż kierujący był pod wpływem substancji odurzających. Ich przypuszczenia potwierdziły przeprowadzone testy. U Polaka wykryto ośmiokrotne przekroczenie dopuszczalnej ilości amfetaminy oraz ślady marihuany. Dochodzenie wykazało też, iż 100% winy za wypadek ponosi kierowca. Nie mogło być mowy o udziale zwierząt, czy osób trzecich, które wymusiłby nagłe zjechanie z drogi. Sprawa trafiła więc do sądu.

Rozprawa

Rozprawa miała miejsce we wtorek 30 lipca. Proces toczy się zaocznie. Na kierującego pojazdem nie nałożono bowiem środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, mógł więc odpowiadać z tak zwanej „wolnej stopy”. Z tego też względu wymiar sprawiedliwości wysłał informacje o rozprawie na dwa wskazane przez Polaka adresy. Obie korespondencje zostały prawidłowo odebrane, więc w świetle prawa oskarżony został poinformowany i tylko w jego gestii było stawienie się na salę sądową. Nasz rodak, przebywający najprawdopodobniej w Polsce, jednak tego nie zrobił. Z racji tego posiedzenie sądu przebiegło wyjątkowo szybko i sprawie. Prokuratura domaga się, by Polak został uznany za winnego i sąd wymierzył mu karę 160 godzin prac społecznych, a ponadto orzekł utratę prawa jazdy na czas 18 miesięcy. Sąd najprawdopodobniej przychyli się do wniosku prokuratora. Wyrok zapadnie w najbliższym czasie.