Polska nożowniczka zwrot o 180 stopni przed sądem
Zwykle tylko w filmach podczas posiedzenia sądu na jaw wychodzą fakty, które zmieniają obrót sprawy o 180 stopni. Tym razem jednak taka sytuacja miała miejsce w Bredzie, gdzie toczył się proces 47-letniej Polki.
Jak wspomnieliśmy we wstępie, podczas procesu bardzo rzadko zdarzają się „nagłe zwroty akcji”. Sytuacja tego typu zaburza bowiem całe postępowanie i jest raczej niewskazana. Z tego też względu, zanim dojdzie do rozprawy merytorycznej ,długo trwa dochodzenie i postępowanie dowodowe. Odbywają się również wprowadzające posiedzenia sądu, mające niejako techniczny charakter. Zwykle więc dopiero gdy dochodzenie się zakończy lub gdy ma się ono ewidentnie ku końcowi, rozpoczyna się faktyczny proces. Czasem jednak i na nim potrafią wyjść na jaw rzeczy, które całkowicie zaburzają postępowanie. Tak też było właśnie w sprawie naszej rodaczki, oskarżonej o atak na 36-letniego Polaka.
Libacja
Aby zrozumieć całą sprawę należy cofnąć się do 15 grudnia ubiegłego roku. Wtedy to w Holiday Park Droomgaard, w Kaatsheuvel doszło do incydentu z nożem. Dzień przed zdarzeniami, które zaprowadziły kobietę na salę sądową, w domku miała miejsce libacja. Następnego dnia rano 36-latek budząc się najprawdopodobniej na dość dużym kacu, chciał na śniadanie napić się piwa. To miało być przyczyną kłótni, podczas której oskarżona miała krzyknąć "zabiję cię" i rzucić się na rozmówcę z nożem.
Ranny
Atak okazał się skuteczny, ale mało efektywny. 37-latek przeżył. Ostrze miało jedynie dosięgnąć jego dłoni i odciąć mu jeden z palców. Ten, jak wskazali lekarze i pogotowie, miał trzymać się reszty ciała tylko na cienkim płacie skóry. Na szczęście jednak rana była czysta i gładka i niderlandzcy chirurdzy łatwo poradzili sobie z doszyciem paliczka do reszty dłoni. Mężczyzna odzyskał w nim prawie całą sprawność, dzięki prowadzonej rehabilitacji.
To wszystko to pomyłka
W efekcie kobieta była oskarżona o atak z użyciem niebezpiecznego narzędzia na Polaka, co być może w toku śledztwa mogłoby być zmienione nawet na usiłowanie zabójstwa. W poniedziałek jednak stało się coś niezwykłego. 36-latek wskazał, iż wszystko, co zeznał do tej pory o ataku partnerki było kłamstwem. Oświadczył, iż był w szoku po tym co się stało i dlatego taką wersję wydarzeń przedstawił organom ścigania i wymiarowi sprawiedliwości. Teraz jednak cofa wszystko, co powiedział.
Aresztowanie
Prokurator nie wierzy w ani jedno słowo mężczyzny. Niemnie jednak, sam poszkodowany trafił do aresztu pod zarzutem krzywoprzysięstwa. W jego sprawie toczyć się będzie osobne śledztwo. Prowadząca sprawę oskarżycielka, Anita Gaillard-Beugeling, pomimo tych wydarzeń nie zamierza się poddawać. Wskazuje, iż zeznania związane z krzykiem kobiety dotyczącym groźby zabójstwa, słyszała również współlokatorka pary. Mieszkająca z parą kobieta ma być w najbliższym czasie kolejny raz przesłuchana. Za atakiem 47-latki przemawiają również zeznania oskarżonej. Nożowniczka płacząc miała sama powiedzieć sędziemu, że nie tyle dźgnęła partnera, ale wymachiwała ostrzem w stresie.
Nożowniczka znów na wolności
W zaistniałej sytuacji, jeśli faktycznie wszystko było winą przypadku i tego, iż mężczyzna w czasie kłótni „naszedł” kobiecie diametralnie zmienia obraz sprawy. Z tego też względu obrońca wystosował prośbę o złagodzenie środka zapobiegawczego w przypadku 47-latki. Sąd zgodził się na to, by opuściła ona areszt. Wszystko dlatego, iż może się okazać, że nożowniczka spędziła więcej czasu w celi, niż wyniosłaby kara za nieszczęśliwy wypadek.