Podejrzany pakunek na lotnisku w Eindhoven

42 odwołane loty z Schiphol

Wczoraj rano w hali przylotów na lotnisku w Eindhoven znaleziono podejrzaną bagaż. Istniała obawa, iż jest to materiał wybuchowy. Saperzy, po przebadaniu znaleziska, stwierdzili jednak, iż jest to całkowicie bezpieczny na wskroś holenderski sprzęt.

Policja i żandarmeria wojskowa zamknęły w poniedziałek 2 grudnia część hali przylotów na lotnisku w Eindhoven. Na lotnisko ściągnięto również, w trybie alarmowym, wiele jednostek służb ratowniczych oraz patrol saperów.

Oficerowie musieli odgrozić taśmą obszar jednego z wejść do hali przylotów z powodu znalezienia podejrzanego pakietu. Dziwny ładunek znajdował się na ziemi obok rzędu krzeseł. Co ważne w okolicy nie było widać nikogo, kto mógłby być właścicielem tego, co wyglądało na czarny plecak pełen nieznanej zawartości.

 

Brak właściciela spowodował wszczęcie procedury bezpieczeństwa tak, jakby w plecaku znajdowała się bomba. Służby lotniska ewakuowały wspomniany obszar hali przylotów. Następnie zaś sprawę przejęła już wspomniana policja i żandarmeria. Gdy już wszystkie osoby postronne zostały bezpiecznie ewakuowane, na miejscu pojawił się saper w stroju ochronnym. Oficer powoli podszedł do plecaka, by ostrożnie go zbadać. Po kilku chwilach niepewności pirotechnik wyszedł z plecakiem z hali odlotów oznajmiając, iż niebezpieczeństwo jest już zażegnane.

 

Granat ręczny

Okazało się, iż w plecaku nie było żadnych materiałów niebezpiecznych. Znalezisko jest więc najprawdopodobniej zgubą kogoś z odwiedzających lotnisko. Być może plecak zostawił roztargniony turysta lub osoba odbierająca kogoś z lotniska. W znalezisku jedyną rzeczą mogącą na początku przyśpieszyć bicie serca było coś, co wyglądało jak granat ręczny. Bardzo szybko bystry wzrok sapera pozwolił jednak stwierdzić, iż to, co miało być granatem, w rzeczywistości jest młynkiem do cięcia marihuany (suszu).

 

Saperzy oddali więc znalezisko policji, ta zaś przekazała je do biura rzeczy znalezionych portu lotniczego w Eindhoven. Obecnie służby lotniskowe, jak i funkcjonariusze starają się namierzyć właściciela bagażu. Aby tego dokonać, przeglądane są nagrania z monitoringu, w plecaku bowiem nie znaleziono żadnych przedmiotów mogących pomóc w identyfikacji.

Jeśli służby nie namierzą właściciela, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż ten nie odnajdzie się nigdy. Za pozostawienie bagażu bez opieki grozi wysoka kara, tym bardziej, gdy dochodzi do paraliżu części lotniska. Wedle nieoficjalnych informacji kara taka wielokrotnie przekracza wartość zawartości plecaka. Więc powrót po niego byłby ekonomicznie bezcelowy.