Wózek z dzieckiem wpada do Vliet.

Chwila nieuwagi doprowadziłaby do tragedii. Na szczęście szybka reakcja matki pozwoliła uratować życie jej malutkiego dziecka, gdy to wpadło do wody w Rijswijk.

Sytuacja, jaka miała miejsce w niedzielę w Rijswijk, bardzo przypomina wydarzenia opisywane przez nas 20 października, gdy to o życie niemowlaka walczył jego ojciec. Kobieta w niedzielny wieczór, 1 grudnia, poszła na spacer ze swoją pociechą. Trasa przechadzki wiodła wzdłuż Huis te Hoornkade, chodnikiem biegnącym zaledwie metr od brzegu kanału Vliet. Kobieta nie szła sama. W spacerze towarzyszyły jej również psiaki. To one zresztą były przyczyną całej tragedii.

Psy

W pewnym momencie jeden z psów wykonał dość dziwny ruch. Być może poczuł jakieś zwierzę lub coś go zaciekawiło. Trudno powiedzieć. Niemiej jednak zachowanie to spowodowało, iż smycz, na której był psiak zaczepiła o stojący, chwilowo bez silnego uchwytu matki, wózek z dzieckiem. To starczyło, by „czterokołowiec” malucha przemieścił się może o pół metra. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że te kilkadziesiąt centymetrów starczyło, aby koła wózka znalazły się na lekkiej pochyłości brzegu koryta rzeki. Wtedy zadziałała już grawitacja. Zanim matka zdążyła złapać wózek, ten stoczył się do wody.

Kąpiel w lodowatej wodzie

Kobieta niewiele myśląc, zaczęła wzywać pomocy, a sama wskoczyła do lodowatej toni, by ratować swojego malca. Słysząc rozpaczliwy krzyk matki, na miejsce natychmiast zbiegli się inni przechodnie, którzy o tej porze postanowili również wyjść się dotlenić czy zabrać psy na spacer. Ludzie pomogli wydostać się kobiecie z dzieckiem na brzeg. Jeden z okolicznych mieszkańców zaprosił przemoczoną dwójkę do swojego domu, gdzie dzięki grzejnikom na malca cały czas dmuchano ciepłym powietrzem tak, by jak najszybciej go ogrzać. Sytuacja ta trwała, aż do przyjazdu pogotowia, które zabrało szkraba i jego przemoczoną matkę do szpitala.

Happy end

Szpital nie podaje informacji o stanie matki ani dziecka. Policja jednak uspokaja, że dzięki szybkiej reakcji matki i świadków malcowi nic się nie stało. Funkcjonariusze mówią, iż maluch po badaniach mógł wrócić do domu. Do pełnego happy edn'u należy poczekać jeszcze jednak kilka dni. Po przemoczeniu i możliwym zachłyśnięciu się zimną wodą, dziecko może całą sytuację jeszcze odchorować. Nawet jeśli tak się stanie i malec złapie grypę, anginę czy nawet zapalenie płuc to i tak będzie to nic w porównaniu z tym, iż gdyby nie bohaterska reakcja matki mógłby w niedzielę utonąć.