Kierowca oddechem psuje alkomat kontrolującego go patrolu
Patrol policji ścigał kierowcę samochodu osobowego, który uciekł z miejsca wypadku. Gdy w końcu udało im się go dogonić i poddać kontroli, ten popsuł alkomat funkcjonariuszom, w dość niecodzienny sposób.
W sobotnią noc policjanci z Emmeloord prowadzili pościg za kierowcą samochodu osobowego. Mężczyzna ten potrącił rowerzystę, ale nie zatrzymał się, by udzielić mu pomocy. Po prostu pojechał dalej, tak jakby nawet nie wiedział, iż zrobił coś złego. Po krótkim pościgu funkcjonariuszom udało się w końcu zatrzymać samochód uciekiniera i doszło do kontroli.
Popsuty sprzęt
Ucieczka z miejsca wypadku gwarantowała już kierowcy z Noordoostpolder aresztowanie. Niemniej jednak zaraz po zatrzymaniu, zgodnie z procedurą, funkcjonariusze chcieli zbadać prowadzącego pojazd alkomatem. Czuć było bowiem od niego woń mocnego alkoholu. Gdy jednak drogówka przystawiła mu alkomat, a ten dmuchnął, pojawił się problem. Okazało się, iż sprzęt się zawiesił. Nie zważając na złośliwość rzeczy martwych, policjanci postanowili po chwili ponowić badania. Skutek był jednak taki sam. W zaistniałej sytuacji patrol stwierdził, że alkomat po prostu się popsuł. Zabrali więc kierowcę na komendę.
Rozwiązanie zagadki
Na komisariacie dokonano kolejnego badania alkomatem, tym razem jednak dużo bardziej zaawansowanym niż ten do dyspozycji patrolu. Wynik, jaki wskazało urządzenie, kazało oficerom zastanowić się jakim cudem kierowca trzyma się na nogach. Test postanowiono powtórzyć dla pewności. Przed tym jednak zdecydowano się przewietrzyć pomieszczenie z zatrzymanym, ponieważ woń alkoholu sprawiała, iż można było poczuć się jak w gorzelni. Kolejny wynik nie pozostawiał złudzeń. Alkomat policjantów z patrolu nie popsuł się. Po prostu brakło na nim skali. Urządzenie zawiesiło się z racji tego, że w wydychanym przez kierowcę powietrzu było tyle alkoholu, iż alkomat po prostu zgłupiał.
Wietrzenie
Zatrzymany trafił do celi. Patrol, który go przywiózł, musiał zaś zgłosić przerwę z racji na wietrzenie swojego radiowozu. Kilkunastominutowa podróż sprawiła bowiem, iż w pojeździe powstało tak duże stężenie oparów, że policjanci, jeżdżąc nim dłużej, sami mogliby wydmuchać kilka dziesiątych promila.
Złośliwi
Złośliwi dodaliby zapewne, iż zatrzymanym był Polak albo inny mieszkaniec Europy Wschodniej. Nieoficjalnie wiadomo jednak, iż antybohaterem sobotniej interwencji był rodowity Holender. Jak się okazuje, oni też potrafią dużo wypić i wsiąść za kierownicę.