Czarny piątek do odwołania w tym roku w Holandii?
Czy czarny piątek zniknie z kalendarza? Za takim działaniem opowiada się niderlandzki związek zawodowy FNV. Nie chodzi tu jednak o względy rasowe i to, że określenie „czarny” w dniu promocji może kogoś urazić. Związkowcy uważają, iż wydarzenie to może okazać się wręcz zabójcze dla Holendrów i to dosłownie.
Kultura zza oceanu
Czarny piątek to „święto” kupujących. Dzień, w którym rozpoczyna się okres świątecznej sprzedaży. Wypadający w tym roku 27 listopada czarny piątek wiąże się z ogromnymi, czasem nawet kilkudziesięcioprocentowymi promocjami w sklepach. To marketingowe wydarzenie podchwycili wszyscy, od właścicieli sklepów AGD, RTV poprzez butiki z modnymi ubraniami, sklepy z elektroniką czy nawet pizzerie. Niektórzy uważają, iż jeśli chce się kupić telewizor, lodówkę lub garnitur to tylko wtedy, oszczędzając nawet 30, 40 procent.
Czarny piątek to więc szał zakupów. Nieważne, czy przeceny są realne, czy 30% obniżki nie poprzedzała 35% wzrost ceny w ciągu ostatnich tygodni. Ludzie po prostu chcą w tym dniu kupować.
Czarny piątek czarnym dniem w Holandii
Nie dziwi więc, iż wiele sklepów w Niderlandach kusi klientów wielkimi obniżkami i promocjami. W tym roku jednak władze związku zawodowego FNV proszą wszystkich przedsiębiorców, by zrezygnować z tego typu działań. Wszystko, dlatego, by czarny piątek nie stał się czarnym dniem w historii holenderskiej walki z epidemią.
Szturm na sklepy
Nie da się bowiem ukryć, iż tego dnia ludzie chętniej niż zwykle udają się do sklepów. Holandii wiele brakuje do amerykańskich szturmów na punkty z elektroniką i spania przed wejściem, by być tym pierwszym klientem, ale liczba odwiedzających wzrasta o kilkadziesiąt procent. Więcej klientów to większy ruch, więcej ludzi na mniejszej powierzchni. Mniejsze dystanse między ludźmi i więcej zamierzonych i niezamierzonych spotkań. W takiej sytuacji jeden nawet nieświadomy nosiciel COVID-19 zaraził nie pojedyncze osoby, a kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt osób. Te zaś rozniosą patogen dalej, do swoich rodzin i miejsc pracy. W efekcie, 10-12 dni po czarnym piątku liczba zakażonych koronawirusem poszybuje w górę.
To się nie da
Jak zauważa FNV: „W wielu sklepach i centrach handlowych z pewnością nie da się zastosować środków koronacyjnych, szczególnie w tak pracowitym czasie. To z pewnością doprowadzi do bardzo niepożądanych sytuacji”. By więc chronić swoich pracowników, jak i całe społeczeństwo, sklepy powinny ograniczyć czarnopiątkowe promocje tylko do tych w internecie. Wszystko po to, by ten czarny piątek nie był naszym ostatnim dniem promocji w życiu.
Czy przedsiębiorcy zadziałają zgodnie z wolą FNV? Jest to raczej wątpliwe. Na zrezygnowanie z jednego z najbardziej dochodowych dni w roku musiałaby się zgodzić cała branża. W przeciwnym razie nie ma to sensu. Ludzie pójdą bowiem do tych nielicznych sklepów oferujących zniżki. W efekcie dojdzie tam do jeszcze większego tłoku i mieszania się osób.
Istnieje jednak prawdopodobieństwo, iż czarnopiątkowe szaleństwo zakupów powstrzyma rząd. Przy takiej dynamice rozwoju patogenu w ciągu 19 dni jeszcze bowiem dużo zdarzyć się może.