Zaatakowali Polaka tłuczkiem do mięsa  

Zaatakowali Polaka tłuczkiem do mięsa  

Nasz rodak mieszkał w domu dla gastarbeiterów dopiero tydzień. Gdy wieczorem leżał w łóżku, odpoczywając i ogląając filmy, do pokoju wpadło dwóch zamaskowanych mężczyzn. Ludzie ci natychmiast rzucili się na Polaka, bijąc go tłuczkiem do mięsa.

Pobity mężczyzna zgłosił sprawę na policję. Ofiara złożyła oficjalne zawiadomienie o zdarzeniu z 14 marca ubiegłego roku. Po tym jednak odmówiła jakiejkolwiek współpracy z policją. Teraz zaś, jak podają służby, nie potrafią oni odnaleźć ani skontaktować się z pokrzywdzonym.
Jest to dość dziwne, bo jak wskazują zdjęcia z obdukcji, mężczyzna został dość mocno skatowany. Na fotografiach można było zobaczyć siniaki i rany na twarzy. Cięższe obrażenia znajdowały się na reszcie jego ciała, na klatce piersiowej, rękach i nogach. Wyglądało to tak, jakby sprawcy bili, go tam tłuczkiem do mięsa.

 

Atak

Sprawa ta dla prokuratury wydaje się dość dziwna. Po pierwsze mężczyzna został pobity praktycznie kilka dni po wprowadzeniu się do budynku. Po drugie, o godzinie 21:30, 14 marca pogotowie na Jacob Catsstraat  wezwała sama ofiara. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to może zbyt podejrzane, sęk jednak w tym, iż gdy doszło do ataku, w pomieszczeniu było jeszcze trzech innych Polaków. Żaden z nich jednak nie zadzwonił na policję, żaden nie próbował powstrzymać napastników i nie zadzwonił po lekarza. Dlatego też oskarżyciel podejrzewa, iż ludzie ci wiedzą w tej sprawie więcej, ale z jakichś powodów nakazano im milczeć (może ich zastraszono).

 

Zatrzymany

W sprawie zatrzymano 37-letniego Marka S. z Den Bosch. Ten jednak zaprzecza, iż był zaangażowany w całą sprawę. Jak zeznał, znał się z pozostałymi mieszkańcami budynku, nie z ofiarą. W dniu ataku, gdy był w pobliżu ich domu, zobaczył karetkę, dostał też wiadomość, aby nie wchodził do znajomych. Więc zrobił, jak mu kazali.
Podejrzany zeznał również, iż dzień wcześniej też był pod tym adresem, pomagał w pracy przy aucie. Wtedy jednak miało mu grozić dwóch mężczyzn, którzy powiedzieli, iż go pobiją. Czemu? Tego podejrzany nie wie. Jak zeznał, przed sądem nie znał ich. Teraz jednak domyśla się, iż celem tej dwójki była późniejsza ofiara. Obcy zaś mieli szybko uciec, gdy do Marka z budynku wyszli inni domownicy.

SMS

Dlaczego więc prokuratura podejrzewa Marka S.? Na telefonie zatrzymanego znaleziono dziwną wymianę wiadomości z jednym z lokatorów. Wśród nich jest takowa treść: "Pokój 3... łóżko naprzeciwko drzwi. (czyli to, na którym leżał pobity – red.)" Podejrzany odprawia: "Odwalają wielkich bandytów, ale uciekają jak szczury". "Powiedz chłopakom, że jutro tam idę (..). Dam im lekcję." (..).

 

Obrona

Dla prokuratury SMS-y te to jeden z najmocniejszych dowodów w sprawie. Obrona wskazuje jednak, iż słowa ta mogły dotyczyć każdego, w tym  wcześniejszego incydentu przed domem. Oskarżyciel nie wierzy jednak w takie wyjaśnienia. Dlaczego bowiem ktoś wysyłałby mężczyźnie informację, w którym łóżku leży cel?

 

Kara

Początkowo za atak tłuczkiem do mięsa prokurator chciał, by sprawę tę rozpatrywano jako usiłowanie zabójstwa. Później jednak zmienił on kwalifikację czynu na napaść. Dlaczego? Wszystko dlatego, iż materiał dowodowy nie wykazał, iż na głowie pobitego były ślady tłuczka do mięsa. Ciosy te były wymierzone pięściami, nie miały więc na celu zabicia celu.
Ile więc dni więzienia chciałby prokurator dla Marka S.? Obecnie ani jednego. Po zmianie kwalifikacji czynu oskarżyciel stwierdził, iż 94 dni, jakie podejrzany przesiedział w areszcie śledczym, wystarczą.
Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok 14 grudnia.

 

 

Źródło:  AD.nl