Trzy lata więzienia za jedno piwo

Holendrzy złapali polskiego złodzieja samochodów

Pechowy jak Polak? Czy w końcu sprawiedliwość upomniała się o naszego rodaka? Różni ludzie mają różne zdanie na ten temat. Faktem jest jednak to, iż obywatel znad Wisły musi w trybie pilnym wrócić do kraju.

Zwykła sytuacja

Sytuacja z początku lipca mogłaby przydarzyć się praktycznie każdemu z nas. Piękne holenderskie drogi. Gładki asfalt, nieduży ruch, aż chce się docisnąć pedał gazu. Na szczęście gdzieś z tyłu głowy mamy w pamięci, iż niderlandzka policja ostro karze, za wszelkie przewinienia. Jedziemy więc zgodnie z przepisami, aż tu nagle na naszej drodze staje policjant z lizakiem i zaprasza nas do kontroli.

 

Prewencja

Policyjne zatrzymanie w Holandii nie oznacza bynajmniej, że zrobiliśmy coś złego. Tamtejsza drogówka od lat walczy z pijanymi i naćpanymi kierującymi. Rutynowa kontrola jest więc tam normą. Działania te często nie trwają więcej niż 30 sekund. Zatrzymuje nas policja. Wyłączamy silnik, otwieramy okno. Policjant podstawia nam alkomat, dmuchamy. Wynik pojawia się natychmiast. Jeśli zapala się zielone światełko, mundurowy życzy nam szerokiej drogi i możemy jechać dalej. Często nie musimy nawet wyciągać dokumentów. Czasem, gdy jedziemy samochodem na obcych tablicach rejestracyjnych, kontrola jest trochę bardziej wnikliwa, ponieważ policjanci chcą sprawdzić, czy jesteśmy tylko turystami, czy też mieszkamy tu dłużej i musielibyśmy np. przerejestrować pojazd.

 

Polak czeka na przymusowy powrót do kraju. Wszystkiemu winne piwo.

 

Problemy

Największe problemy zaczynają się jednak w momencie, gdy na alkomacie pojawi się czerwone światełko oznaczające, że kierowca wypił więcej, niż dopuszczają normy. W takiej sytuacji bardzo często osoba będąca za kierownicą musi przesiąść się do radiowozu. Tam poddawana jest kolejnemu badaniu dokładniejszym alkomatem, sprawdzane są jej dane osobowe oraz „papiery” pojazdu.

 

Pech?

Taki los spotkał właśnie Polaka jadącego w nocy, z czwartku na piątek, w Katwijk. Okazało się, że mężczyzna prowadzi pojazd pod wpływem. Czekał go więc mandat i ewentualna utrata prawa jazdy. Problem jednak w tym, że gdy mundurowi wpisali jego imię i nazwisko do bazy danych, okazało się, iż człowiek ten jest poszukiwany. Nasz rodak miał zgłosić się do więzienia w Polsce na 3 lata odsiadki za kradzieże. Zanim jednak do tego doszło, zniknął. W tym momencie nie było już mowy o kontynuowaniu jazdy. Patrol zabrał mężczyznę bezpośrednio z drogi do aresztu, gdzie obecnie oczekuje on na ekstradycje. Można powiedzieć, że w końcu sprawiedliwość zatriumfowała i przestępca poniesie karę. Bardziej ironiczni zaś powiedzą, że wszystko to przez jedno piwo za dużo.