To tylko polska paranoja, nie ma się czym przejmować

W Polsce od niedzieli tematem numer jeden jest przymusowe lądowanie samolotu linii Ryanair na Białorusi. Tamtejsze służby bezpieczeństwa miały nakazać posadzenie maszyny po tym jak stwierdziły, iż na pokładzie jest bomba. Po uziemieniu z maszyny wywleczono zaś białoruskiego opozycjonistę, którego władze w Mińsku za wszelką cenę chciały dopaść. W efekcie polski rząd rozpętał burzę, mówiąc o państwowym terroryzmie. Holendrzy jednak uważają, iż nas rząd przesadza, wskazując na lekką polską paranoję. Co na to UE?

Maszyna, która w asyście białoruskich myśliwców musiała przymusowo lądować pod Mińskiem to lot linii Ryanair z Grecji na Litwę. Oba te państwa wyraziły stanowcze zaniepokojenie tym, co się stało. Równie wielki rwetes podniosła strona Polska. Czemu? Odpowiedź na to pytanie składa się z dwóch elementów. Po pierwsze władze w Warszawie wspierają białoruskich opozycjonistów. Są więc przerażone tym, iż rzekoma bomba była tylko pretekstem do politycznego zatrzymania. Druga kwestia to taka, iż maszyna Ryanair byłą zarejestrowana w Polsce, podlegała więc niejako pod nasz rodzimy porządek prawny, będąc w powietrzu. W efekcie polski rząd nie przebiera w słowach i mówi o tym, iż Białoruś stosuje wręcz terrorystyczne metody działania i chce, by UE zakazała lotów na Białoruś.

 

Konsekwencje

Polska mówi o „terrorze państwowym”. Litwa wzywa państwa Unii Europejskiej, by odradzały liniom lotniczym przeloty nad terenem Białorusi. Podobny apel wystosowała też Wielka Brytania. Podmioty międzynarodowe takie jak Unia Europejska, NATO i ONZ domagają się zaś natychmiastowego wyjaśnienia całej sprawy i umożliwienia kontynuowania lotu wszystkim (włącznie z zatrzymanym opozycjonistą) podróży.

Spisek

Chyba najdalej (nie licząc Polski), posunął się Irlandzki minister spraw zagranicznych. Wskazuje on, iż wszystko było ukartowane przy współpracy z rosyjskim wywiadem. Dowodem na to ma być to, iż pokład samolotu opuściło na Białorusi w sumie 5 osób. Zatrzymany został jednak tylko jeden opozycyjny dziennikarz Roman Protasevich i jego dziewczyna. Pozostała trójka nieniepokojona przez służby po prostu rozpłynęła się w powietrzu.

 

Nas to nie dotyczy

Jak do tej sprawy podeszły holenderskie linie lotnicze KLM? Niderlandzki przewoźnik bagatelizuje sprawę, wskazując, iż cała ta afera to efekt nadinterpretacji niektórych państw. Królewskie Linie Lotnicze nie widzą zagrożeń dla bezpieczeństwa, dlatego też zamierzają nadal kontynuować loty nad terenem jednego z naszych wschodnich sąsiadów. Decyzja ta została oczywiście poparta dogłębną analizą zarządu firmy oraz wynikami ekspertyz analiz ryzyka. Te wykazały bowiem, iż był to jednorazowy przypadek, ewenement, który już się nie powtórzy.

"Polska paranoja" przyniesie jednak najprawdopodobniej dość poważny skutek. UE zdecydowało o zamknięciu  przestrzeni powietrznej nad krajami wspólnoty dla białoruskich linii lotniczych. Można się więc spodziewać, iż po tym kroku Białoruś zrobi to samo dla europejskich przewoźników. W efekcie KLM nie poleci najprawdopodobniej do Mińska.