Szczepienia COVID-19 – metoda kija i marchewki w Holandii

szczepienia przeciw COVID-19 nie będą obowiązkowe

Im bliżej wprowadzenia na rynek skutecznej szczepionki przeciw COVID-19, tym więcej dyskusji na temat ewentualnego obowiązku szczepień. Dywagacje te zakończył niedawno minister zdrowia Hugo de Jonge. Wskazał on, iż szczepienia nie będą obowiązkowe, ale…

 

Holandia jest wolnym krajem. Krajem, w którym wiele osób nie wierzy w epidemię. Wiedzą doskonale o tym czołowi politycy. Dlatego też w wypowiedziach prasowych zarówno premier, jak i minister zdrowia wskazują, iż nie widzą możliwości żadnego zmuszania ludzi do szczepienia się przeciw COVID-19. Takie działanie byłoby sprzeczne z samym duchem wolności w Królestwie Niderlandów. Zamiast tego władze rozważają wprowadzenie zasady „kija i marchewki”. Wszystko po to, by jak najwięcej Holendrów dokonując analizy zysków i strat zdecydowało się zabezpieczyć przed koronawirusem.

 

Spadek poparcia

Gdy pojawił się COVID-19 blisko 75% mieszkańców Niderlandów chciało się zaszczepić. Z czasem jednak, gdy rosła liczba chorych i zgonów liczba chętnych, co dziwne, spadała. Obecnie oscyluje ona w granicach 60%. Czym to jest spowodowane? Warto spojrzeć na grupę, która najbardziej stała się sceptyczna w stosunku do takiej formy zapobiegania. Są to ludzie młodzi. Początkowy strach przez nieznaną chorobą zmienił się w lekceważenie. Okazało się bowiem, iż młodzi praktycznie nie chorują lub przechodzą zakażenie łagodnie. Nie ma się więc czym przejmować. Widać to choćby po wielu imprezach i domówkach organizowanych przez młodzież pomimo zakazu spotkań.

Odporność zbiorowa

Problem ten niesie za sobą dużo większe konsekwencje. Jeśli zaszczepi się około połowy populacji, nie można mówić o odporności zbiorowej. Ta bowiem pojawia się na poziomie co najmniej 80%. Czyżby więc młodzi ludzie spowodowali, iż wirus w krainie tulipanów nie zniknie? W takiej sytuacji rząd zaczyna zastanawiać się nad innymi możliwościami wpłynięcia na osoby, które nie chcą się szczepić. Wielu wskazuje tu na zastosowanie metody kija i marchewki.

 

 

Kij

Jednym z możliwych „kijów” są letnie festiwale. Twórcy tego typu imprez liczą straty z tego roku i chcą zrobić wszystko, by za rok to się nie powtórzyło. Jak tego dokonać? Jak sprawić, by festiwal był bezpieczny? Najlepiej wpuszczać na niego tylko zaszczepione osoby. To spowoduje, iż wirus nie będzie miał się szans rozprzestrzenić. Dzięki temu impreza jako taka mogłaby się nie bać obostrzeń koronowych. Obecnie trwają dyskusje na ten temat i rozważane są możliwości na temat wymogu okazania potwierdzenia szczepienia, czy jest to legalne.

Nieoficjalnie również ubezpieczeniodawcy analizują kwestie związane ze sczepieniem. Osoba niezaszczepiona mogłaby płacić większe składki. Wszystko dlatego, iż w przypadku epidemii istnieje o wiele większe ryzyko zakażenia, a więc często i kosztownego leczenia. Wszystko opierałoby się tu o matematyczną analizę ryzyka tak samo, jak np. w przypadku kierowcy wyścigowego, który z racji na niebezpieczny zawód musi płacić więcej.

Marchewka

Podobnie myślą np. niektóre przedszkola i żłobki. Pierwszeństwo przyjęcia miałaby mieć zaszczepione dzieci. Również pracodawcy dużych zakładów mogliby patrzeć bardziej przychylnym okiem na aplikanta, który poddał się szczepieniu. W takiej sytuacji przedsiębiorca ma bowiem pewność, iż człowiek ten nie zachoruje i nie wyśle na przymusową kwarantannę całej zmiany. Być może kawiarnie czy restauracje mógłby obsługiwać na początku tylko zaszczepionych, czy też mogliby siedzieć przy stoliku w większych grupach.

Wszystko to jednak kwestie wyjątkowo delikatne i skomplikowane, na które będzie bardzo trudno znaleźć proste i łatwe rozwiązanie.