Śmierć dla UWV jest bardziej opłacalna niż życie Holendra
Jak bardzo musiał podpaść Tof Thissen, dyrektor generalny UWV jednemu z Holendrów skro ten zdecydował się protestować, przykuwając się do płotu przed domem kierownika. Co skłoniło 45-letniego mężczyznę, aż do takiej desperacji.
Dzwonienie w uszach
Kim jest człowiek, który koczuje przed domem szefa holenderskiego UWV? To 45-letni Sven van der W. Mężczyzna, u którego stwierdzono autyzm oraz ciężki szum w uszach. Jest on tak silny, iż powoduje, że jego życie jest nie do zniesienia. Każdego dnia czuje ból. Cierpienia te są tak duże, iż człowiek ten rozważa eutanazje. Lekarze badający jego sytuację stwierdzili, że działanie takie w jego przypadku byłoby nawet uzasadnioną i humanitarną ulgą. Ostatnio jednak dla Holendra pojawiła się możliwość ulgi w cierpieniu niezwiązaną końcem jego ziemskiego jestestwa.
Szansa na życie
Okazuje się, iż we Francji jest możliwość pomocy mężczyźnie. Są tam warunki, by mógł żyć ze swoim schorzeniem. Nie chodzi o leczenie. Holender odnalazł tam bardzo spokojny region Haute-Vienne. Panuje tam wręcz nieopisana cisza i spokój. Człowiek ten chciałby się tam osiedlić. Ponieważ cisza wokół mężczyzny sprawia, iż jego dolegliwości są o wiele mniej dotkliwe. Jest jednak pewien problem. Świadczenia pomocy społecznej, jakie udziela UWV i z jakich utrzymuje się mężczyzna, nie są wystawiane dla ludzi mieszkających poza granicami kraju. Mężczyzna nie dostałby więc, po przeprowadzce do Francji, ani centa, a w jego sytuacji praca zarobkowa jest niemożliwa. Chory jednak się nie poddawał. Pisał do rządu, do rzecznika praw obywatelskich, króla, nic to jednak nie dawało. Wszyscy rozkładali bezradnie ręce. Również po dziesiątkach pism UWV nie wyrażało zgody, nie chciało zrobić wyjątku. Z tego też względu 45-latek zdecydował się na radykalny krok.
Protest przed domem szefa UWV
Holender przyniósł sobie śpiwór, karimatę, łańcuch i kajdany. Następnie przypiął się do płotu przed domem Tofa Thissena, dyrektora generalnego UWV. Chory chce, aby szef zobaczył jego determinacje i zajął się jego sprawą. Jak sam mówi, nie ma ochoty tu być, a miejsce to i hałas, jaki tu panuje, powoduje u niego bardzo duże cierpienie. Jest jednak zdesperowany, a to co robi, to jedyna akcja, dzięki której może coś się w końcu ruszy. Jak mówi Sven nie odejdzie sprzed domu decydenta, aż UWV nie zmieni zdania. Jemu nic bowiem do stracenia nie pozostało. Jeśli nie uda mu się przeprowadzić, czeka go śmierć.
Śmierć wychodzi dla UWV taniej?
Mężczyzna koczuje tam już jakiś czas. Pierwszej nocy z 3 na 4 grudnia odwiedziła go policja. Funkcjonariusze nie podjęli żadnych działań. Stwierdzili, iż protestujący może siedzieć tam całą noc, grunt, aby nie spał. Kilka godzin później jednak sytuacja diametralnie się zmieniła. Tym razem oficerowie nie byli już tak wyrozumiali. Kazali się demonstrantowi spakować i przenieść się z terenu prywatnego na publiczną ławkę, gdzie wiało i było o wiele za zimno, by nocować. Być może szef UWV liczył, że w ten sposób przepędzi Holendra. To się jednak nie udało. Mężczyzna spacerował całą noc, by nieco się rozgrzać, a rano znów ponownie się przykuł. Demonstranta wspierają sąsiedzi prezesa UWV, przynoszą mu kawę, rozmawiają z nim. W piątek odwiedziło go też kilka patroli policji. Mundurowi pytali jak się czuje, ale nie wyganiali go z ulicy.
Jak to się wszystko skończy, Sven nie wie? Wydaje się jednak, iż w tej sytuacji nie będzie happy endu. Dla UWV śmierć 45-latka jest bowiem o wiele korzystniejsza, bo tańsza niż utrzymywanie go we Francji, tym bardziej, iż tym samym stworzyliby niebezpieczny dla siebie precedens, który chcieliby wykorzystać inni cierpiący.