Holenderska ambasada doucza polskiego posła

polska prokuratura i sąd nie wyda dziecka Holendrom

Mówi się, że politycy nie kłamią. Oni tylko naginają rzeczywistość do własnych potrzeb. Czasem jednak to „nagięcie” jest tak duże, iż wszystko aż trzeszczy, a ludzie tylko patrzą z przerażeniem i niedowierzaniem na słowa tego lub innego decydenta. Tak było w sprawie posła PiS Kazimierza Smolińskiego. Po jego wpisie w mediach społecznościowych musiała interweniować holenderska ambasada w Polsce.

rozliczenie podatku z Holandii

Zaskakujący rozgłos wypowiedzi posła

W internecie można mówić o czymś takim jak „szum medialny”. Jest to natłok informacji, jaki dociera do odbiorcy. Danych jest tyle, iż trudno wyłapać poszczególne, informacje. Dlatego też wiele ciekawych newsów czy wypowiedzi nigdy nie zostaje dostrzeżonych. Z tego też względu niektórzy starają się tak kreować swoje działanie w sieci, by zostać jak najlepiej zauważonym. Być może podobnie myślał również poseł PiS Kazimierz Smoliński.  Umieścił on na Twitterze wpis z taką informacją. „W Holandii bez zgody rodziców można zabić dziecko, które ma chorobę psychiczną.” Polityk nie mylił się,  w sieci zawrzało. Wiadomość tę podchwyciły setki osób

 

Polityk, umieszczając swój wpis 1 grudnia, odnosi się do głośnej sprawy rodziny, która porwała swojego synka z domu opieki w Holandii i uciekła z nim do Polski. Szerzej o sprawie rodziny z autystycznym dzieckiem pisaliśmy w materiale: Rodzina ucieka z Holandii i szuka azylu w Polsce.

 

 

Wyrok sądowy

Holenderskie władze domagały się wydania rodziny. Sprawa trafiła do polskiego sądu. Ten zaś, w uzasadnieniu nieprzekazywania podejrzanych o porwanie, podważył niezależność holenderskiego sądownictwa. Skrytykował też dopuszczalną w Niderlandach eutanazje. W efekcie doszło do pewnej hiperbolizacji wydarzeń. Część polityków prawicy zaczęła prezentować nasz kraj jako odwiecznego obrońcę wartości rodzinnych, do którego uciekają ludzie z zachodniego, „lepszego” świata. Wszystko dlatego, że tam prawo nie tylko odbiera dzieci rodzicom i dzieli bliskich, ale też pozwala na zabijanie nawet kilkulatków z racji na ich upośledzenia. To bowiem, zdaniem niektórych decydentów powód tego, że rodzice właśnie zdecydowali się porwać syna, by nie uśmiercili go nagle holenderscy lekarze.  Narrację tę jak widać po umieszczonej wiadomości, podjął wyżej wymieniony poseł.

Reakcja ambasady

Holendrzy żyjący w Polsce, jak i sama ambasada Niderlandów, była zdziwiona postem i faktem jaką wywołał burzę w polskim internecie. Wiele osób uwierzyło w wypowiedź polityka, zaczynając porównywać Królestwo Niderlandów do naszego zachodniego sąsiada pod rządami pewnego pana z charakterystycznym wąsem.

W zaistniałej sytuacji, by wyjaśnić całe zamieszanie, ambasada Niderlandów wysłała do posła Kazimierza Smolińskiego informacje na temat eutanazji w Holandii, z prośbą o to, by decydent się z nią zapoznał.  Dokumenty, które trafiły do polityka to skondensowane, wypisane w punkach kompendium wiedzy na temat eutanazji. Oprócz opisania całej procedury krok po kroku, w dokumentach i broszurach znajduje się wpis, iż wymagana jest zgoda rodziców i lekarzy, którzy opiekują się dzieckiem.

Wykład przez internet

Można więc powiedzieć, iż poseł napisał nieprawdę. Tyle tylko, iż poseł z racji na swój wizerunek nie może kłamać. To byłoby szkodliwe. Dopytywany przez dziennikarzy gazeta.pl Smoliński stwierdza, iż nie da się przeprowadzić wykładu przez Twitter. Tam, zamiast całej długiej wypowiedzi, mieści się tylko kilkadziesiąt znaków. Notatka musi więc być zwięzła. Członkowi PiS chodziło zaś o to, iż rodzice mogliby zostać pozbawieni władzy rodzicielskiej, wtedy zaś eutanazji można, by dokonać bez ich zgody. Wszystko to więc jeden wielki skrót myślowy, ale nie fake news, zdaniem posła.  Zapewnia on, że jeśli ktoś ma z tym jakieś problemy, z chęcią wyjaśni dokładnie, co chciał przekazać.

Dla polityka cała interwencja ambasady i burza wokół jego wypowiedzi jest niepotrzebnie rozdmuchiwana. Nie od dziś krąży jednak powiedzenie „nieważne co mówią, grunt, że mówią” gdy chodzi o kwestię zabłyśnięcia w sieci i pokazania się. Czy jednak takie niewyszukane  metody pasują do kogoś, kto rządzi państwem? Na to pytanie muszą sobie Państwo odpowiedzieć sami.