Skazani mają rzadziej trafiać do więzienia
Utrzymanie więźnia w zakładzie karnym to spore koszty. W obecnej sytuacji, w której rząd musi wykładać ogromne sumy pieniędzy najpierw na wsparcie koronowe, a teraz na ograniczenie cen podwyżek gazu, stara się on szukać oszczędności na różnych polach. Jedną z nich jest system penitencjarny.
Obecny rząd zastanawia się, czy wymiar sprawiedliwości nie powinien częściej nakładać na skazańców kar w postaci prac społecznych i bransoletek na nogę skazując ich na areszt domowy. Władza zmienia więc podejście. Wcześniejszy rząd Marka Rutte chciał bowiem, by sędziowie częściej skazywali oskarżonych na kary bezwzględnego pozbawienia wolności.
Pieniądze
Minister Ochrony Prawnej, Franc Weerwind, przekazał w liście do Izby Reprezentantów, iż zamierza szukać alternatywy dla kar więzienia. Wszystko z racji kosztów. Prace społeczne kosztują rząd znacznie mniej niż kara więzienia, ponadto są to działania społecznie użyteczne. Takiego skazanego nie trzeba utrzymywać. Nie trzeba go karmić, nie trzeba ubierać, nie trzeba ogrzewać w zimie podczas pobytu w celi.
Koszty dodatkowe
To jednak nie wszystko. Podobną propozycję wysuwa również Służba Probacyjna Holandii i doradca gabinetu RSJ. W tym przypadku motywacją nie są jednak pieniądze. Podmioty te wskazują, iż krótkie odsiadki często są dużo boleśniejsze, niż mogłoby się wydawać. Podczas nawet kilkunastodniowego pobytu za kratami więźniowie często tracą pracę, a gdy zaś mowa, np. o migrantach zarobkowych to oprócz zatrudnienia tracą oni również dach nad głową w Holandii. To zaś sprawia, iż kara wraz z jej skutkami jest nieproporcjonalnie wysoka do tego, co zrobił skazany.
Podobnym dobrym rozwiązaniem miałyby być również opaski na kostkę, czyli kara aresztu domowego. Dzięki niemu skazany mógłby pracować i pozostawać na własnym utrzymaniu, a nie na garnuszku państwa.
Zmiany przepisów
Pomysł ministra jest zmianą podejścia rządu o 180 stopni. We wcześniejszej kadencji gabinet bowiem zaostrzał przepisy, w których sądom zakazywano skazywania oskarżonych na prace społeczne. Miało to miejsce przy przestępstwach na tle seksualnym czy też atakach na funkcjonariuszy policji, czy strażaków.
Sędziowie jednak dość często widząc nieproporcjonalność kary, skazywali ludzi na 1,2 dni odsiadki i wiele godzin prac społecznych.
Nauka
Minister chce również wydłużyć maksymalną, możliwą ilość prac społecznych i wprowadzić kary prac społecznych połączone z nauką. Chodzi tu zwłaszcza o młodych, którzy podczas prac społecznie użytecznych mogliby się uczyć zawodu i zdobyć fach w ręku, pozwalający im na uczciwe życie. Prace społeczne nie muszą się bowiem ograniczać do zamiatania ulic.
Efekty
Wszystko to miałoby sprawić z jednej strony, iż rząd płaciłby mniej za osadzonych. Z drugiej ludzie ci często zamiatając ulicę przez miesiąc, odczują karę bardziej poprzez pryzmat społecznego upokorzenia, niż idąc na tygodniowe „wakacje” do celi.
Źródło: Ad.nl