Ratownicy, koronawirus, pijany Holender i wielkie parcie

21-latek ginie przygnieciony przez drzewo podczas festiwalu

Ratownicy pogotowia z wieloletnim stażem myśleli, iż w swojej pracy widzieli już wszystko. W piątkowy wieczór podczas jednego z awaryjnych wyjazdów musieli jednak diametralnie zrewidować swoje poglądy. Wszystko z powodu pewnego pijanego Holendra.

Nagłe wezwanie

Zespół pogotowia został wezwany w piątkowy wieczór na Rijswijkseweg, w Hadze. Około godziny 18:30 karetka pogotowia przyjechała do pacjenta, u którego podejrzewano koronawirusa. Samo zakażenie COVID-19 nie byłoby może zbyt niebezpieczne, gdyby nie szereg chorób współistniejących, które powodowały, iż mężczyzna ten musiał oddychać przez maskę tlenową.

Po przybyciu na miejsce cały zespół wszedł do domu chorego, by zająć się pacjentem. Wkrótce jednak w budynku pojawił się jeszcze ktoś inny.

 

Szok i niedowierzania

W budynku pojawił się obcy mężczyzna. Człowieka nie kojarzył ani zespół pogotowia, ani gospodarz. Mężczyzna ten chwiejnym, lecz szybkim krokiem przemierzał budynek, by w końcu zniknąć w jednym z pomieszczeń. Przerażeni całą sytuacją ratownicy wraz z lokatorem zadzwonili na policję. Jeden zaś z medyków wyskoczył z budynku na ulicę. Przypomniał sobie bowiem, że dla wygody nie tylko nie zamknął drzwi do domu. Zostawił również otwartą karetkę.

Ponure podejrzenia medyka dość szybko okazały się prawdziwe. Człowiek ten nawiedził też wnętrze ich pojazdu. Przegrzebał rzeczy, ale nie zabrał ze sobą niczego cennego.

 

Aresztowanie

Po kilku minutach na miejscu zjawiła się policja. Słysząc o włamaniu i ratownikach w niebezpieczeństwie, oficerowie wbiegli do domu. Rozpoczęły się poszukiwania włamywacza. Okazało się, iż „przestępcę” dość szybko udało się namierzyć. Nie baraszkował on jednak w rzeczach lokatora, a okupywał łazienkę. Policja pozwoliła mu zakończyć rozpoczęte czynności, a potem, gdy skończył i spuścił wodę, aresztowała go.

Mężczyzna okazał się być kompletnie pijany. Gdy pod wpływem upojenia odezwała się jedna z potrzeb fizjologicznych, postanowił pójść, tak jak trzeba, do toalety. To, iż nie był to jego dom, sądząc po stanie zatrzymanego, nie miało dla niego większego znaczenia. Mężczyzna otrzymał mandat za zgorszenie i publiczne odurzenie.

Pogotowie jednak musiało po chorego przysłać nowy zespół. Ponieważ z racji na wizytę w ambulansie niechcianego gościa, procedury wymagały gruntownego czyszczenia karetki. Czego pijany Holender szukał w pojeździe? Nie wiadomo. Dlaczego ratownicy nie poszli powstrzymać niechcianego gościa? W takiej sytuacji ich podstawowym zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa choremu, a nie bieganie za potencjalnym złodziejaszkiem.