Polak skazana na dożywocie w Niemczech

Opuszczamy na chwilę Holandię, by przyjrzeć się procesowi w Republice Federalnej Niemiec. Tam Polak został skazany przez sąd na dożywocie. 38-letni Grzegorz W. był opiekunem osób starszych, a w rzeczywistości zabójcą, który mordował swoich podopiecznych.

Mężczyzna został skazany na dożywocie za uśmiercenie trzech pacjentów. 38-latek z Polski odpowiedział również za usiłowanie zamordowania czwartego z nich. W tym wypadku skończyło się jednak na narażaniu życia i uszkodzeniu ciała. Mężczyzna, który sam jest chory na cukrzycę, podawał swoim pacjentom insulinę. Dzięki czemu ofiary mogły zasnąć na wieki, a on mógł je okraść.

 

Niemieckie prawo po 15 latach pozwala na zawieszenie dożywocia i przejście na karę tymczasową. To zaś pozwoliłoby naszemu rodakowi wyjść z czasem na wolność. By temu zapobiec, sąd w Monachium zdecydował się również skazać zabójcę na nakaz szpitalny za niewybaczalne i bardzo okrutne czyny względem swoich podopiecznych. Jest to odpowiednik holenderskiego TBS z nakazem leczenia. Nawet więc, jeśli Polakowi udałoby się opuścić zakład karny, trafiłby do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.

 

Polak pielęgniarz

Nasz rodak rozpoczął pracę w Niemczech w 2015 roku. Jak uważa prokurator, od samego początku człowiek ten nie chciał być aniołem stróżem osób starszych i schorowanych. Miał inny cel. Oskarżyciel wskazuje tu między innymi na to, jak mężczyzna zachowywał się w ojczyźnie. Polak był karany między innymi za kradzież. Mężczyzna miał dopuścić się zaboru pieniędzy, kart bankomatowych, biżuterii czy takich drobiazgów jak wino, środki myjące, czy nawet papier toaletowy.

W Niemczech Polak pracował w 69 domach, gdzie opiekował się pacjentami 24 godziny na dobę. Z czasem praca ta zaczynała go irytować. Jak wykazał proces, od kwietnia 2017 do lutego 2018 miał wstrzykiwać swoim podopiecznym dawki insuliny. Gdy go złapano, stwierdził, iż robił to „by odpocząć”. Prowadzący sprawę prokurator uważa jednak, iż Polak działał bez serca i empatii. Wiedział, iż jego ofiary są bezbronne. Działania jego nie miały zaś przynieść mu wytchnienia, a były owocem frustracji.

 

Wpadka Polaka

Polak wpadł podczas sekcji zwłok jednej z ofiar. Wtedy to, w lutym 2018 roku, odkryto punktowe krwawienie w błonie śluzowej jamy ustnej 87-letniego mężczyzny z Ottobrunn, koło Monachium. Nie powinno go tam być. Wszczęto postępowanie, które doprowadziło do Polaka. Trafił on na serię przesłuchań. Podczas rozmów ze śledczymi parokrotnie zmieniał zeznania. Oprócz tego w bagażu spakowanego już do wyjazdu do Polski mężczyzny znaleziono insulinę i sprzęt do jej wstrzykiwania. To rzuciło coraz mocniejsze podejrzenie. Podczas trwającego śledztwa okazało się, że sekcje 2 innych ofiar również wykazały podejrzane nakłucia. Zmarłymi opiekował się nie kto inny jak nasz rodak. Pętla więc wokół 38-latka się zacisnęła, a Polak trafił przed sąd.