Polak przytula się do drzewa w wypadku na Helkantsedijk

Nad naszym rodakiem w Hooge Zwaluwe musiał czuwać anioł stróż, albo też człowiek ten wykorzystał praktycznie wszystkie swoje zasoby szczęścia. Jak bowiem inaczej określić kogoś, kto uderza samochodem w drzewo, a potem jak gdyby nigdy nic odjeżdża z miejsca wypadku?

Nasz rodak podróżujący w sobotę Mercedesem wpadł w poważne problemy na drodze. Kierowca stracił przyczepność na łuku drogi Helkantsedijk w Hooge Zwaluwe. W efekcie auto wpadło w poślizg i niesione siłą odśrodkową znalazło się na poboczu. Niekontrolowana jazda zakończyła się na jednym z przydrożnych drzew rosnących zaledwie kilkanaście centymetrów od asfaltu. Pojazd Polaka uderzył w nie od strony pasażera.

 

Tragiczne wypadki

W momencie takiej kolizji zwykle nie mamy dla Państwa dobrych wiadomości. Boczne uderzenie w gruby pień, jest dużo groźniejsze od zderzenia ze ścianą. Z boku pojazd nie posiada bowiem kontrolowanych stref zgniotu, a wąski słup nierzadko potrafi rozciąć pojazdu, albo doprowadzić do tego, iż maszyna zawija się na nim, zakleszczając w swoim wraku rannych i zabitych pechowców. Taki los spotkał między inny naszego rodaka na Hustenweg w Den Bosch w czerwcu ubiegłego roku.

 

W przypadku sytuacji w Hooge Zwaluwe stało się jednak coś zupełnie innego. Polak miał po wypadku odpalić swój samochód i co zszokowało świadków odjechać z miejsca wypadku. Wyglądało na to, iż mężczyzna za kierownicą nie doznał żadnych obrażeń i jak gdyby nigdy nic ruszył w dalszą drogę.

 

Policyjne poszukiwania

Zszokowani tym wszystkim świadkowie skontaktowali się z policją. Według relacji innych kierowców, w momencie bliskiego spotkania z drzewem, w Mercedesie miały znajdować się trzy osoby. Istniało więc ryzyko, iż pasażerowie siedzący po prawej od kierowcy mogli odnieść poważne obrażenia na skutek wypadku. Funkcjonariusze nie mogli jednak tego potwierdzić. Policjantom udało się jednak odnaleźć poważnie uszkodzonego mercedesa, stojącego na parkingu przy Vogelstraat, w Hooge Zwaluwe.

 

Zatrzymanie po wypadku

Tam  policja zatrzymała również kierowcę „tulącego się” do drzewa. Nasz rodak zeznał, iż podróżował samochodem sam. Przyznał się także stróżom prawa, iż prowadził pod wpływem alkoholu. Zeznania te potwierdził wynik badania alkomatem, po nim kierowca trafił na komisariat w celu przeprowadzenia dokładniejszego badania. Funkcjonariusze prowadzą zaś śledztwo mające ustalić, czy obywatel znad Wisły faktycznie podczas kolizji jechał sam, czy też gdzieś pozbył się być może rannych współpasażerów. Jest to ważne, ponieważ może zaważyć o karze dla kierowcy. Inaczej będzie bowiem „liczona” kolizja po pijaku, gdzie ucierpiał pojazd i zdarło się nieco kory z drzewa, a wypadek, w którym ranni są pasażerowie pijanego kierowcy.