Piorun uderza w dom Polaków, są ranni
Ogromny błysk, ogłuszający huk i gryzący swąd dymu, ogień i ranni. Podczas czwartkowej burzy piorunu uderzył w dom naszych rodaków na Honoriusstraat, w Helmond. Okoliczni mieszkańcy, widząc co się dzieje ruszyli z pomocą, niestety straty są duże.
Piorun uderzył w narożny dom, w którym mieszkało małżeństwo w średnim wieku. Jak przekazali przedstawiciele lokalnej społeczności, Polce udało się bezpiecznie wydostać z budynku. Mężczyzna nie miał tyle szczęścia. W opuszczeniu lokalu naszemu rodakowi musieli pomoc okoliczni mieszkańcy. Mężczyzna podczas całej tej sytuacji doznał niewielkich obrażeń, wymagały one jednak wizyty w szpitalu.
Żyją dzięki sąsiadom
Jak mówią sąsiedzi, było o włos od tragedii. Mina, sąsiadka Polaków w rozmowie z AD wskazuje „Uderzenie było ciężkie. Znajomy, który mieszka kilka przecznic dalej, nawet to usłyszał. Natychmiast zgasły wszystkie światła (…) Kiedy wyszłam, bardzo blisko pojawił się kolejny błysk”.
Inni wskazują, iż nasi rodacy początkowo nie wiedzieli, co się stało. „Zaczęło się na szczycie rogu” mówi holenderskim mediom Jaydy, dodając: „W ciągu kilku minut dach stanął w płomieniach. Te domy zostały wyremontowane kilka lat temu, ale już tego nie widać”. Jak mówi, sąsiedzi po pierwszym szoku zorientowali się co się dzieje i ruszyli z pomocą. Jak się okazało, działania wspólnoty sąsiedzkiej być może uratowały małżeństwo. Polacy bowiem nie wiedzieli, iż ich dom się pali.
Straty
Piątkowy poranek odsłonił skalę tragedii. Dom, w którym mieszkali Polacy, był jednym z niedawno wyremontowanych budynków. Jak jednak wspomniała przez nas cytowana wyżej sąsiadka, już tego nie było widać. Samo uderzenie zrzuciło z dachu wiele dachówek. Te, które utrzymały się po uderzeniu, zostały zniszczone przez ogień. Zniszczeniu uległa też więźba dachowa. Belki trzymające strop, zmieniły się w poczerniałe, zwęglałe kikuty. To, czego nie zniszczył ogień, zniszczyła woda użyta podczas strażaków do akcji gaśniczej. W efekcie budynek na chwilę obecną nie nadaje się do zamieszkania.
Źródło: Ad.nl