Pechowa Wigilia Polaka w holenderskim akademiku

Najnowsze informacje z Holandii znów stawiają Polaków w nie najlepszym świetle. W Wigilię nasz rodzimy złodziej został przyłapany na gorącym uczynku w niderlandzkim akademiku, w Tilburgu.

Różnice kulturowe

Wydawać by się mogło, że Święta Bożego Narodzenia to doskonały okres na włamanie do akademika. W te szczególne dni studenci powinni być wraz ze swoimi rodzinami. Dzielić się opłatkiem, spożywać karpia i rozpakowywać prezenty. Problem jednak w tym, że zarówno opłatek, karp i wieczerza wigilijna, jak już pisaliśmy parę dni temu, to typowo polskie zwyczaje świąteczne. Holenderskie Boże Narodzenie wygląda zupełnie inaczej, nie obchodzą oni między innymi wigilii. Poza tym różnorodność etniczna Niderlandów sprawia, że nie wszyscy jadą do domu na święta, ponieważ niektórzy najzwyczajniej tych świąt mają w swoim kalendarzu. Wszystko to sprawiło, że akademik nie był wcale tak pusty, jak mogło  się wydawać.

 

Hałasy

We wtorek około godziny 7 rano jednego ze studentów postawił na nogi dziwny hałas. Żak obudził więc swego towarzysza, by razem zbadać sprawę. Podczas patrolowania budynku mężczyźni natknęli się na nieproszonego gościa, który swoim wyglądem i zachowaniem ewidentnie nie pasował do studenckiej braci. Trzaski i hałasy zainteresowały również jeszcze jedną osobę. Ona jednak, zamiast wybierać się na poszukiwania źródła dziwnych dźwięków, postanowiła zadzwonić pod numer alarmowy.

W efekcie policjanci przybyli do akademika przyjechali niejako na gotowe. Studenci dokonali bowiem zatrzymania obywatelskiego i przekazali im złodzieja. Funkcjonariusze zabrali więc pechowego rabusia na komendę.

Polak

Na komisariacie okazało się, że aresztowany pod zarzutem włamania człowiek to Polak. 36-letni mężczyzna, gdy został przyłapany, przeszukiwał jeden z pokoi żaków. Był to dopiero początek „akcji”, ponieważ nasz rodak zdołał przygarnąć tylko zegarek i pamięć UBS.

Policja nie ujawnia jakiej wartości były zagarnięte fanty. Niemniej jednak w tym wypadku nie ma to zbyt dużego znaczenia. Jeśli bowiem byłaby to kradzież na ulicy, niska wartość przedmiotów mogłaby zakończyć sprawę zwykłym mandatem. Tutaj jednak doszło do włamania, które to rodzi cięższe sankcje. Mężczyzną zajmie się więc sąd policyjny.

 

Interesują cię nowe informacje z Holandii? Odwiedź naszą stronę główną.