Boże Narodzenie w Holandii

Wczoraj wielu z nas zasiadło do uroczystej Wigilijnej kolacji. Jedni uczynili to w domu, łamiąc się opłatkiem z rodziną i bliskimi. Inni złożyli sobie wspólnie życzenia na polskich domkach w Holandii. Dlatego też korzystając z tej podniosłej, świątecznej atmosfery, chcielibyśmy wszystkim naszym czytelnikom złożyć życzenia zdrowych, pogodnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz przedstawić Wam niderlandzkie zwyczaje na świętowanie.

Pogańskie zwyczaje

Wigilia, wywodzi się z czasów pogańskich świąt przesilenia zimowego. Wierzono bowiem, iż właśnie około 22 grudnia na ziemie znów stępuje dobro. Dni robią się coraz dłuższe, jest coraz jaśniej, a ciemne zimne noce są już za nami. Z tego okresu kultywowany jest na terenach wschodniej Holandii zwyczaj dęcia w ogromne rogi. Działanie to wedle tradycji miało odstraszać złe duchu lub informować wszystkich, iż dni stają się coraz dłuższe. Czasem te dwa wątki były łączone w jeden. Wtedy też mówiono o złych duchach, które sprawiały, że dni stają się coraz krótsze, a dmący w rogi mężczyźni odpędzając je, sprawiali, że znów dzień zaczynał wygrywać z nocą. Podobnym, ale już bardzo rzadko spotykanym sposobem było wieczorne bicie, w dzwony w kościołach. Kuranty rozbrzmiewały od 21 grudnia, aż do sylwestra.

 

Wigilia

„Święty dzień” w tradycji Polaków – Wigilia nie jest praktycznie obchodzona w Holandii. Nie ma łamania się opłatkiem, czy uroczystej kolacji. Wigilia jest to uroczyste rozpoczęcie obchodów święta w wieczór dnia poprzedzającego. Ergo święta zaczynają się dopiero w Boże Narodzenie, czyli 25 grudnia. W Niderlandach obchody ograniczają się więc głównie do kerstnachtdienst, czyli pasterki, której w tym roku z racji obostrzeń praktycznie nie ma. Na tę uroczystą mszę (w czasie gdy nie ma pandemii) udają się zarówno katolicy, jak i protestanci. W kościele zaś spotkać można nawet wielu totalnie niepraktykujących ludzi, którzy uważają, że msza ta jest wręcz koniecznym, kulturowym elementem świąt.

Wigilia jest również dniem pracy dla wielu Holendrów. Pod koniec szychty bardzo często można spotkać się z kerstborrel. Jest to okazjonalny kieliszek wina lub butelka piwa od szefa. Wtedy w szatni, pomieszczeniu socjalnym spotykają się wszyscy pracownicy z pracodawcą, który składa życzenia. Często również zatrudnieni otrzymują od dyrekcji paczki świąteczne. Znaleźć w nich można praktycznie wszystko. Od słodyczy, poprzez dobry alkohol, po mniej lub bardziej przydatne gadżety i drobiazgi. Niektóre zakłady organizują zaś nawet specjalne świąteczne obiady dla pracowników w drogich restauracjach.

 

Pierwszy dzień świąt

Pierwszy dzień świąt jest bardzo specyficzny w Holandii. Tradycja obchodzenia go zależy bowiem od domowników. U niektórych można mówić o tak zwanym boxing day. Czyli tak jak w amerykańskich filmach, dzieci biegną rano pod choinę rozpakowywać prezenty. Z drugiej jednak strony w wielu domach kultywowany jest Mikołaj przychodzący 5 grudnia, toteż pod drzewkiem trudno szukać paczek z prezentami. Coraz częściej jednak, by nie narażać dzieci na przykrość, święta są łączone i malcy otrzymują prezenty zarówno 5, jak i 25 grudnia.

Najważniejszym punktem pierwszego dnia świąt jest uroczysty, świąteczny obiad. Bez obaw można powiedzieć, iż jest to najważniejszy, najbardziej wystawny obiad w roku dla wielu Holendrów. Obiad, a właściwie uroczysta kolacja, bo podawana o godzinie 18. Często na stole może pojawiać się nawet kilka dań, od przystawek i zakąsek, po danie główne (składające się z zupy i drugiego dania), po wykwintne desery i wino podawane w asyście drogich serów. Wszystko zależy jednak od zamożności rodziny oraz tego, czy mowa o katolickiej, czy protestanckiej wspólnocie. Ci drudzy, między innymi z racji na tradycję religijną, mają trochę skromniej obłożone stoły.

Niezależnie jednak od wyznania, w części niderlandzkich domów, można spotkać gourmetten, czyli coś, co można nazwać gorącą płytą. Jest to rodzaj elektrycznego grilla, na którym każdy sam smaży sobie wybrane mięsa czy warzywa. Jest smacznie, zdrowo i co dla wielu bardzo ważne, niedrogo.

 

Reszta wieczoru upływa zaś na spotkaniu z rodziną. Są to czasem gry planszowe, innym razem konsola, czy wspólne oglądanie takich ikonicznych filmów jak Kevin sam w domu.

 

Drugi dzień świąt

Drugi dzień świąt nie ma zbyt dużych tradycji kościelno-religijnych. Podobnie jak w Polsce, Holendrzy spędzają go z rodziną. Wsiadają więc w pociąg, autobus, samochód i jadą do babci, cioci, dziadka czy kuzyna złożyć życzenia i porozmawiać przy lampce wina. O ile oczywiście obostrzenia koronowe i limity gości na to pozwalają.  Ci zaś, którzy gościli wszystkich w I dniu świąt mogą cieszyć się błogim lenistwem i oglądać Kevina w Nowym Jorku.

Ostatnim zwyczajem związanym z Bożym Narodzeniem jest palenie choinek na przełomie roku. Kerstboomverbranding, bo tak nazywa się to wydarzenie, jest właściwie zwyczajem nie tyle świątecznym, co sylwestrowym. Ogień rozpalany jest na powitanie nowego roku. Zwyczaj podobnie jak i sama choinka pochodzi z czasów przedchrześcijańskich, ale w lekko zmienionej formie przetrwał do teraz. Dzięki temu w wielu miastach Holandii można zobaczyć gigantyczne stosy i wysokie na kilkanaście metrów ogniska noworoczne.