Odysei MS Westerdam ciąg dalszy

Wracamy do sprawy MS Westerdam. Najnowsze wiadomości z Holandii zaprezentowane przez właścicieli jednostki wskazują, iż odyseja pasażerów i załogi powoli dobiega końca. Niemniej jednak, by podróż zakończyła się happy endem, należy jeszcze poczekać.

Parę dni temu na łamach naszej strony pisaliśmy o trudnym położeniu holenderskiego statku pasażerskiego. Jednostka MS Westerdam, na której pokładzie znajdowało się 1455 pasażerów, w tym 91 Holendrów, nie mogła dobić do żadnego z japońskich portów, do których miała się planowo udać. Wszystko z racji podejrzenia, że na pokładzie znajdują się zarażeni chińskim koronawirusem. Transatlantyk pozostawał więc cały czas na morzu w swoistym zawieszeniu. Władze Japonii, ani innych ościennych państw, nie zgadzały się na jego wpłynięcie do portu. Z drugiej jednak strony na wycieczkowcu nie potwierdzono oficjalnie pojawienia się patogenu. Owszem kilku podróżujących zdradzało objawy grypy, ale przewoźnik dementował, iż jest to zjadliwa odmiana wirusa z Wuhan. W efekcie na jednostce nie panowała kwarantanna. Wszystkie atrakcje pokładów były w pełni otwarte dla pasażerów. Poproszono ich tylko o zachowanie zasad higieny i ewentualne zgłaszanie podejrzanych sytuacji.

Nieprzyjemna sytuacja

To, iż goście mogą iść na obiad, przejść się po pokładach czy skorzystać z innych atrakcji Westerdam nie łagodziło jednak sytuacji. Pasażerowie byli coraz bardziej poddenerwowani, a sytuacja związana z ciągłą niepewnością sprawia, iż z każdym dniem rosło przygnębienie. Armator starał się więc zrobić wszystko, by sternik wycieczkowca mógł skierować maszynę do jakiegoś przyjaznego portu. Po wielu negocjacjach w końcu się udało. Statek pod holenderską banderą udaje się do Tajlandii.

Nie, aż tak dobrze

Wszystko wydawało się więc ustalone. Niestety we wtorek sytuacja nieco się zmieniła. Najnowsze wiadomości z Holandii przekazane przez armatora mówią, iż władze Tajlandii zabroniły pasażerom zejścia na ląd. Chociaż statek ma dotrzeć do portu dopiero w czwartek, już teraz tajski minister zdrowia powiedział: „Wydałem rozkaz, aby nikomu nie wolno było wysiadać”.

 

Sytuacja więc znów stała się napięta. Już wcześniej, zanim statek dostał pozwolenie wpłynięcia do Laem Chabang, załoga musiała udowodnić, że wszyscy na pokładzie są zdrowi. Udało się tego dokonać we współpracy z Narodowym Instytutem Zdrowia Publicznego i Środowiska (RIVM) oraz holenderskim Ministerstwem Zdrowia. Ludzie mieli więc wysiąść w porcie, by następnie dostać się zorganizowanym transportem na lotnisko w Bangkoku, skąd później kontynuowaliby podróż do domów.

 

Mogą tylko dokować

Trudno więc powiedzieć, co spowodowało tą nagłą i niespodziewaną zmianę u tajskich władz. Na chwilę obecną jednostka może przybić do portu, ale nikt nie może opuścić pokładu. Wygląda to więc tak, jakby Tajlandczycy chcieli przetrzymać jednostkę u siebie przez okres kwarantanny. Informacje te nie zostały jednak również potwierdzone. Sprawa cały czas jest rozwojowa. Wiadomo jednak, iż wydarzenia te jeszcze bardziej pogorszyły nastrój pasażerów. Wielu bowiem zakupiło już bilety powrotne do domów. Niestety ten wyczekiwany powrót będzie musiał jeszcze się opóźnić.

 

 

Kambodża - najnowsze informacje

Środowe południe przyniosło nowe informacje w sprawie. Najnowsze wiadomości z Holandii przekazane przez armatora mówią, że jednostka zmieniła kurs. Obecnie nie płynie ona już do Tajlandii a do Kambodży. Ma zacumować Sihanoukville. Nagła zmiana podyktowana jest decyzją władz z Phnom Penh. Tamtejsi politycy zapewnili, że po dokowaniu pasażerowie będą mogli opuścić pokład wycieczkowca i wrócić do domów.