Nasz rodak Jacek wpadł w szał w Enschede

Czego nie można mieć w samochodzie w Holandii

Jacek w pewnym momencie zmienił się w człowieka demolkę. Polski migrant zarobkowy doprowadził do niemałego zamieszania w jednej z dzielnych w Enschede. Co takiego nawywijał nasz rodak, iż cała okolica ma już go serdecznie dość?

W niedzielny poranek przed jednym z domów leży blacha do pieczenia. Obok na parkingu pod budynkiem stoi biała Skoda. Auto wygląda normalnie, za wyjątkiem wgniecenia w dachu. Jego właściciel, Łukasz, nasz rodak, ze smutkiem przekazał dziennikarzom AD, że pojazdem w takim stanie nie za bardzo da się jeździć, a to jest problem, tym bardziej, iż za trzy tygodnie musi wrócić do Polski.

 

Spokojne życie

Kto zniszczył mu auto? Jacek, kolega z pracy zatrudniony w tej samej firmie. Jako że agencja ta wynajmowała pracownikom migrującym mieszkania to Jacek i Łukasz zamieszkali razem na Hasselobrink. Oprócz tej dwójki w lokalu zakwaterowanych było jeszcze czterech innych Polaków. Życie pracowników migrujących upływało zwyczajnie, aż do soboty, kiedy to około godziny dziesiątej wieczorem zaczęły się problemy.

 

Hałas

Wtedy to bowiem Łukasz usłyszał dziwny hałas, gdy poszedł szukać jego źródła, zrozumiał, iż odpowiedzialny jest za niego jego współlokator, Jacek. Mężczyzna z niewiadomych przyczyn zaczął rzucać różnymi przedmiotami. W tym ataku szały zniszczył między innymi telewizor i szklane drzwi. Chwilę później Jacek złapał za gaśnicę. Część piany wypuścił w mieszkaniu, część przez otwarte okno na zaparkowane pod domem pojazdy.

 

Policja nie interweniuje

Łukasz, widząc, co się dzieje, starał się uspokoić Jacka. Niestety, gdy do niego podszedł, ten złapał za nóż kuchenny i groził nim koledze. Sytuacja zrobiła się więc jeszcze bardziej niebezpieczne. Polacy chcieli wezwać policję. To jednak się nie udało. Funkcjonariusze przybyli do domu dopiero, gdy pod 112 zadzwonił sąsiad. „Słyszeliśmy, jak biegał po domu od w tę i nazad, jak kurczak bez głowy” – mówi sąsiad, który mieszkając za ścianą z trójką dzieci, zaczął bać się o ich bezpieczeństwo.

 

Obława

Na miejsce przybyło kilka patroli, które otoczyły budynek. Oprócz policji wezwano też pogotowie gazowe, bo pojawiła się wiadomość, iż Jacek odkręcił kurki z gazem, by wysadzić budynek. Szybko jednak okazało się, iż nie jest to prawdą.
Przybycie policjantów nie uspokoiło jednak Jacka. Ten nadal biegał po domu, krzyczał i machał nożem. Oficerowie próbowali go uspokoić słownie, ale to nie pomogło. Sprawiło jedynie, iż mężczyzna, stojąc w oknie w kuchni, zaczął z niego wyrzucać różne rzeczy. Z pierwszego pietra wypadł odkurzacz, kuchenka mikrofalowa, opiekacz do kanapek, szafka i karton z jogurtem. Za nimi zaś przez okno wyleciał sam Jacek. To znaczy, nabrał rozpędu i wyskoczył, lądując na dachu Skody Łukasza. Po lądowaniu stoczył się z pojazdu i upadł na ziemię. Tej okazji nie mogli zmarnować policjanci, którzy szybko go obezwładnili i zabrali radiowozem.

Co się stało?

Dlaczego Jacek wpadł w szał? Nikt z lokatorów dobrze go nie znał. Był bowiem z nimi dopiero kilkanaście dni. Ludzie podejrzewają, iż mogło to byś spowodowane zażyciem narkotyków. Policja jednak tego nie potwierdza. Wskazuje jedynie, iż zdezorientowany mężczyzna trafił do szpitala w celu uzyskania pomocy.

 

Skutki

Jacek tak zniszczył mieszkanie, że pozostała piątka Polaków musiała się spakować i opuścić lokal. Agencja pracy zapewniła im nowe lokum. Firma zatrudniająca zatrzymanego nie chce komentować sprawy. Czeka w tym temacie na ustalenia policji. O tym co się stało, chętnie mówią jednak sąsiedzi, którzy wskazują, iż nie chcą, by lokal ten był więcej wynajmowany migrantom. Już kilkakrotnie zgłaszali bowiem wszelkiej maści uciążliwości. Teraz liczą, iż wreszcie to się skończy i żaden pracownik migrujący już tam nie zamieszka.

 

 

 

Źródło:  AD.nl