Największy pożar w historii Holandii to robota człowieka!
Najnowsze informacje z Królestwa Niderlandów każą zastanowić się nad kondycją tamtejszego społeczeństwa. Władze po tygodniach śledztwa przekazały w sobotę, iż pożar, który strawił rezerwat przyrody Deurnsche Peel, to robota człowieka.
Okazuje się, iż jeden z największych, jeśli nie największy pożar w znanej i spisanej historii Holandii, to robota człowieka. Analiza zdjęć lotniczych i satelitarnych wskazuje, iż pierwotnym centrum pożaru był zakręt Bagnet, między Griendtsveen i Helenaveen. To miejsce, gdzie można zaparkować samochody. Jest więc do niego bardzo łatwy dostęp umożliwiający też szybką ucieczkę.
Natura sama się nie pali
Jak wskazuje menedżer ds. ochrony środowiska regionu Peelvenen Eddy Boudewijns przyroda sama z siebie się nie pali. Co więcej, w miejscu, gdzie pojawił się ogień, nie można było mówić o suszy. Ponadto w momencie pojawienia się ognia nie było żadnej burzy, której błyskawica mogłaby zapalić trawy, krzewy lub drzewa. Wszystko to wskazuje więc, iż musiał to być czynnik zewnętrzny. Oprócz człowieka na ziemi nikt inny nie posługuje się zaś ogniem. Sprawa zostanie teraz przekazana policji. Funkcjonariusze mają rozpocząć dochodzenie, którego celem będzie zebranie i analiza dowodów oraz ewentualne ujęcie winnych. Istnieje bowiem możliwość, iż nie było to celowe działanie. Czasem bowiem niewiele trzeba, by wzniecić ognistą pożogę. Niedopałek papierosa, kawałek szkła z butelki czy nawet iska z samochodu starczy, by spłonęły tysiące metrów kwadratowych.
Oddolna inicjatywa
W sprawę badania przyczyny pożaru żywo włączeni są mieszkańcy i władze wsi Helenaveen, Griendtsveen i Liesse. To te miasteczka najbardziej ucierpiały z powodu pożaru i dymu. Chociaż uniknięto start w ludziach i sprzęcie, to jednak wielu mieszkańców ze względów bezpieczeństwa, podczas gdy strażacy walczyli z żywiołem, musiało opuścić swoje domy.
Przebudowa parku by taki pożar się nie powtórzył
Z racji tego, iż obszar dotknięty pożarem to rezerwat przyrody, a nie park narodowy, możliwa jest ingerencja w jego strukturę. Dlatego też równolegle ze śledztwem ma obecnie miejsce dyskusja nad działaniami mającymi zapobiec w przyszłości powtórzeniu się takiej sytuacji. Jednym z pomysłów jest wypłaszczenie terenu i usunięcie pagórków. Wszystko dlatego, iż roślinność w takich punktach, szczególnie eksponowana na promienie słoneczne, bardzo szybko wysycha i stanowi doskonałe miejsce do zainicjowania pożaru. Ponadto eksperci zastanawiają się jak ograniczyć pożary torfowisk, gdy ogień dojdzie bowiem do suchego torfu, schodząc niejako pod ziemię, może palić się wyjątkowo długo i dokonywać „przerzutów” w różne miejsca tego obszaru objętego planem Natura 2000.