Masowe kradzieże w Rotterdamie, czyli wielkie nic

„Z dużej chmury mały deszcz”, a właściwie kompletny brak deszczu. Tak w wielkim skrócie można przedstawić efekt masowych kradzieży, które miały się odbyć w sobotę, w Rotterdamie. Szumne zapowiedzi wielkiej złodziejskiej akcji okazały się tylko i wyłącznie wydmuszką. Zakończyło się na strachu i postawieniu funkcjonariuszy w stan gotowości.

Jak pisaliśmy kilka dni temu, od około tygodnia w mediach społecznościowych tarło wielkie nawoływanie do zorganizowana masowych kradzieży w Rotterdamie. Na dworcu centralnym o godzinie 16 w sobotę miały się zebrać dziesiątki, jeśli nie setki ludzi z całej Holandii. Wszyscy powinni być ubrani na czarno. Zakładano, że grupa z dworca ruszy na miasto, by okradać galerie, sklepy i sklepiki. Wszystko w myśl zasady, iż i tak policja nie będzie w stanie złapać ich wszystkich, a jednakowy ubiór pozwoli pozostać niezidentyfikowanym pomimo znalezienia się na nagraniach miejskiego monitoringu.

 

Realne zagrożenie

Policja informowała, iż bacznie przygląda się sytuacji w sieci. Zapowiedziała też, iż zrobi wszystko, by powstrzymać sobotnią falę przestępstw. Miasta miały strzec umundurowane patrole, jak i dziesiątki oficerów w cywilu. Rzecznik policji obiecywał również, że ma „przykrą niespodziankę” dla wszystkich złodziei. Nie chciał jednak zdradzać, o co chodziło.

Masowe kradzieże tak jak w USA

Nie tylko policja potraktowała zaproszenie do masowych kradzieży poważnie. Również właściciele sklepów obawiali się o swój majątek. Wielu wyobrażało sobie, iż w mieście dojdzie do wydarzeń takich jak w Stanach Zjednoczonych. Tam przy okazji protestów przeciw rasizmowi, czarnoskórzy okradali i palili sklepy. Chociaż w USA za rozróby odpowiadał ledwie ułamek protestujących to i tak straty były liczone w milionach dolarów. Z tego też względu w sobotę na Kruiskade wiele sklepów było dosłownie zabitych deskami, tak by złodzieje nie mogli dostać się do środka, wybijając szyby.

 

Cisza

Gdy wybiła godzenia 16, nic się nie zmieniło. W mieście nie pojawili się ubrani na czarno przestępcy. Miały być masowe kradzieże, a było spokojne wręcz wyludnione z racji na zamknięte sklepy popołudnie w centrum Rotterdamu. Policja nie interweniowała ani razu. Nikt nie został spisany, nie mówiąc już o aresztowaniach.