Mamo, przynieść mi prochy do więzienia
Matki i ojcowie zrobią wszystko dla swoich dzieci, nawet jeśli wiązać się to będzie ze złamaniem prawa. Takie wnioski można wynieść po kontrolach mających miejsce w młodzieżowym więzieniu-zakładzie poprawczym w De Hunnerberg ,w Nijmegen.
Sprzyjająca atmosfera
Pomimo tego, iż więzienie dla nieletnich jest z punktu widzenia prawa taką samą jednostką penitencjarną jak zakłady karne dla dorosłych, wielu błędnie rozumuje „że to tylko dzieci”. Pomimo tego, iż znaleźć w nim można morderców i gwałcicieli, to jednak panuje tam często dużo niższy rygor niż w innych placówkach. Widać, to choćby podczas ostatniej kontroli w ośrodku De Hunnerberg, w Nijmegen.
Na co masz ochotę syneczku?
Podczas kontroli, do jakiej doszło w tej placówce, okazało się, że osadzeni mają praktycznie nieskrępowany dostęp do haszyszu, a niektórzy nawet do telefonów komórkowych. Wszystko, to w dużej mierze dzięki rodzicom. To właśnie dorośli, najczęściej krewni osaczonych, szmuglowali małoletnim przestępcom towar do zakładu. W większości przypadków odbywało się to bardzo prosto. Jak podają wyniki raportu, strażnicy często podchodzili do sprawy wejść i wyjść niefrasobliwie. Rzadko miały miejsce przeszukania czy rewizje ojców, matek, czy nawet babci wchodzących do więzienia. Kto bowiem każe się rozbierać 70-letniej emerytce? Goście byli więc najczęściej przeprowadzani tylko przez wykrywacz metalu, choć to również nie zawsze. Czasami trafiały się bowiem sytuacje, zwłaszcza u osób starszych, iż odwiedzający z przyczyn zdrowotnych nie mogli przejść przez bramki, czy po prostu poruszali się na wózku. W takiej sytuacji przeszmuglowanie woreczka, małego pojemnika z narkotykiem, a nawet telefonu, gdy nie przechodzi się bramki bezpieczeństwa, nie stanowiło dużego problemu.
Nie oznacza to jednak, iż funkcjonariusze służby więziennej byli całkowicie bierni. Wedle danych ujawnionych przez Agencję ds. Instytucji Powierniczych mundurowi w 2018 roku wykryli przemyt narkotyków 18 razy oraz dwukrotnie przechwycili telefony dla więźniów.
Rodzice przynoszą swoim pociechom do więzienia telefony i narkotyki.
Kontrabanda
Pomimo tych małych sukcesów, byli więźniowie placówki nie pozostawiają złudzeń. Według nich, blisko połowa osadzonych ma sprytnie ukryte telefony komórkowe, dzięki którym ma kontakt ze światem zewnętrznych. Haszysz jest zaś tam normą, a nie wyjątkiem od reguły. Mają go tam ponoć praktycznie wszyscy. Nawet jeśli weźmie się zeznania dawnych osadzonych De Hunnerberg w duży cudzysłów, biorąc pod uwagę, iż ludzie ci na pewno nie pałają zbytnią sympatią do pilnującego ich kiedyś personelu, nie można nie zauważyć problemu.
Braki kadrowe
O sprawie wie również sama dyrekcja ośrodka. Po ostatnich kontrolach nakazała zwiększenie czujności i zaostrzenie reguł przeszukań w przypadku odwiedzających placówkę gości. Niestety władze ośrodka wskazują na to, iż przemyt narkotyków to efekt nie sprytu rodziców, a systemu penitencjarnego. Służby więzienne od dłuższego czasu cierpią bowiem na chroniczne braki kadrowe. Wszystko to związane jest z ogromną presją w pracy oraz korzystnym systemem zwolnień. Powoduje to przeciążenie personelu oraz skutkuje choćby rozluźnieniem rygoru podczas kontroli. Nikt nie poświęci bowiem czasu na rewizję babci, kiedy wie, że jeszcze ma do wykonania pracę, którą w normalnych warunkach robiłoby dwóch innych ludzi. W efekcie nawet obecne zwiększenie rygoru odwiedzin prędzej czy później zostanie tylko i wyłącznie na papierze.