Komary, prywatność i bezpieczeństwo Holendrów
Komary tygrysi to azjatycki gatunek moskita, który coraz śmielej wkracza do Holandii. Wiedząc, jak duże zagrożenie niesie ze sobą ten pasiasty owad, wielu naukowców chce wziąć go pod lupę. Niestety zabraniało tego niderlandzkie prawo. Wszystko ze względu na prywatność obywateli.
Komar tygrysi to gatunek, który coraz częściej pojawia się w Europie. Kiedyś owada tego można było spotkać tylko w krajach tropikalnych. Dziś wyjazd na południe Europy może skończyć się kontaktem z tym „krwiopijcą”. Ostatnie zmiany i ocieplanie się klimatu spowodowały nawet to, iż nie trzeba wyjeżdżać na urlop do Włoch, Egiptu czy krajów Azji. Moskity te pojawiają się również w Europie, w takich krajach jak, chociażby Polska czy właśnie Holandia. Nowy gatunek brzyczącego nam nad uchem „koprucha” nie byłby pewnie dużym utrapieniem, gdyby nie to, iż owad ten w porównaniu do jego miejscowych krewnych, przenosić może bardzo groźne dla człowieka choroby. Wśród nich znaleźć można dengę, żółtą febrę czy gorączkę Zachodniego Nilu.
Prawo
To właśnie z racji na przenoszone choroby i ewentualną inwazyjność gatunku grupy i organizacje takie jak Platform Stop Invasieve Exoten zbierają informacje na temat przypadków pojawienia się komarów tygrysich. Pragną prześledzić ich drogę prowadzącą do Holandii i rozprzestrzenianie się ich w Niderlandach. Wszystko po to, by jak najlepiej prognozować, doradzać i niwelować możliwości rozrostu populacji niechcianych gatunków w krainie tulipanów. Organizacja ta, jak i wiele jej podobnych działają więc na rzecz dobra wspólnego, starając się badać i niwelować ewentualne negatywne skutki pojawienia się nowych gatunków inwazyjnych w holenderskim biotopie. Niestety jednak organizacje pożytku publicznego bardzo często mają związane ręce. Wszystko z powodu władz w Niderlandach i holenderskich przepisów.
Holenderski sąd w trosce o prywatność obywatela utrudnia walkę z komarami tygrysimi roznoszącymi groźne dla życia choroby.
Taka sytuacja miała miejsce choćby w 2016 roku, gdy to znaleziono co najmniej 54 komarów tygrysich, podejrzanych o przenoszenie dengi w Veenendaal. Dokładnymi informacjami spływającymi od przedstawicieli terenowych dysponował Holenderski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności i Produktów Konsumenckich (NVWA). Dane te odpowiednio przeanalizowane mogłyby pomóc w określeniu trasy, jaką komary trafiły do Holandii oraz określić czy miały szansę się rozwinąć i rozmnożyć. Organ rządowy powiedział jednak nie i nie udostępnił tych danych.
Komar pod prawną ochroną
Komary tygrysie, nie są jednak pod prawną ochroną w Holandii. Nie traktuje się ich jak "emigrantów", którym należy się miejsce w społeczeństwie. Cała ich populacja została eksterminowana przez służby weterynaryjne. Gdzie więc pojawia się problem? NVWA odmawiając podania informacji, zasłaniała się prawem do prywatności każdego Holendra. Ten sposób myślenia potwierdził sąd w Amsterdamie. Stwierdził on, iż nie można ujawnić miejsc, w których znaleziono komary ze względu na prywatność mieszkańców tych budynków mieszkalnych.
Rada Państwa
Organizacje nie dały jednak za wygraną. Sprawa trafiła pod dyskusję w Radzie Stanu. Holenderski sąd najwyższy uznał zaś, iż nie można zatajać tych informacji w trosce o dobro społeczeństwa. Ponadto obszar, na którym znaleziono komary, nawet zawężony do kilkuset metrów kwadratowych dzielnicy, jest na tyle duży, że nie istnieje szansa na naruszenie prywatności. Owady znaleziono na kilku działkach w pewnym obszarze, a nie na jednej konkretnej.
Dzięki temu wyrokowi, przedstawionemu w środę, holenderskie organizacje będą mogły lepiej badać i zwalczać niechciane moskity. Szkoda tylko, że na skutek kwestii bezpieczeństwa, działania opóźniły się o blisko trzy lata.