Śmieci ratują życie

Ekolodzy mówią, iż człowiek produkuje takie ilości śmieci, że doprowadzą one w pewnym momencie do zniszczenia i upadku naszej cywilizacji. W przypadku jednak 18-letniego Holendra śmieci nie tylko nie zrobiły mu krzywdy, ale nawet uratowały życie.

Szalone wakacje

Wakacje, gdy ma się 18-lat, zawsze są szalone. Kiedy młodzież wyjeżdża z paczką przyjaciół, obojętnie, czy są to domki wakacyjne w Holandii, czy tak jak w tym wypadku - hotel na Majorce, można być pewnym, iż dla młodych ludzi będzie to niezapomniany czas zabawy, odpoczynku, nowych znajomości i często niekończącej się imprezy. Tak też było najprawdopodobniej w tym przypadku. 18-latek wraz ze swoimi znajomymi wynajął pokój na piątym piętrze jednego z tamtejszych hoteli. W apartamencie było dość głośno, najpewniej trwała tam impreza. Domówka skończyła się jednak po północy i zdaniem recepcjonisty goście opuścili lokal. Mieli wyjść wszyscy z wyjątkiem 18-letniego Holendra.

Krótki lot

Nastolatek „opuścił” apartament dopiero około 5:45 i zrobił to w taki sposób, że postawił na nogi miejscowe służby ratunkowe i wzbudził przerażenie w pozostałych gościach hotelu. Kwadrans przed szóstą na dworze, w zaułku pomiędzy dwoma budynkami, dało się słyszeć głośne, dudniące uderzenie. Gdy obsługa wyszła sprawdzić co się stało, okazało się, iż na koszu na śmieci leży ciężko ranny mężczyzna, 18-latek z apartamentu na piątym piętrze. Gdy na miejsce przybyły służby ratunkowe i policja, krótkie dochodzenie pozwoliło ustalić, iż ciężko ranny najprawdopodobniej spadł z balkonu znajdującego się 15 metrów wyżej. Wiele wskazuje również na to, iż w upadku tym nie pomogły mu żadne osoby trzecie. Te jak już wspominaliśmy, zdaniem recepcjonisty opuściły hotel, pozostawiając mężczyznę samego. Był więc to nieszczęśliwy wypadek, do którego przyczyniły się środki odurzające.

Kontener

18-latek najpewniej nie przeżyłby wypadku, gdyby nie stojący pod jego balkonem duży kontener na śmieci. Plastikowa konstrukcja na kółkach, pomimo iż sztywna dużo lepiej zamortyzowała upadek, niż znajdujący się obok beton. Klapa była bowiem w stanie ugiąć się nawet o kilka centymetrów, rozpraszając energię kinetyczną spadającego ciała. Może się to wydać niewiele. Niemniej jednak dzięki temu nastolatek przeżył. Jest w ciężkim stanie, ma wiele siniaków, stłuczeń i złamań oraz obrażenia narządów wewnętrznych, ale żyje i znajduje się na intensywnej terapii w lokalnym szpitalu. O tym jednak czy uda mu się wrócić do pełni sił zdecydują najbliższe dni.