Holenderska prokuratura ściga Belastingdienst

belastingdienst poluje na nastolatkow

Belastingdienst to holenderski urząd skarbowy, placówka znana z tego, iż potrafi niezwykle skutecznie ścigać wszystkich, którzy dokonują oszustw podatkowych. W ostatnim czasie jednak to nad nią i jej pracownikami zbierały się czarne chmury. Sytuacja jest na tyle poważna, iż ministerstwo finansów złożyło oficjalne zawiadomienie do prokuratury. Czy teraz sąd będzie ścigać urząd skarbowy?

O sytuacji w Belastingdienst informujemy Państwa już od pewnego czasu. Urząd ten w opinii publicznej prezentowany jest ostatnio w bardzo złym świetle. Wszystko z racji odkrywanych przez dziennikarzy niderlandzkich mediów skandali związanymi z działaniami fiskusa. Chodzi tu o podwójne standardy Belastingdienst, związane z dyskryminacją na tle narodowościowym i sytuację, w której urząd nakładał wysokie kary i wymuszał zwrot należnych zasiłków, chociaż te jak się później okazało były w pełni zasłużenie przyznawane. Wszystko to doprowadziło do tego, iż ministerstwo finansów złożyło zawiadomienie do prokuratury na podległą sobie jednostkę.

 

Polacy na cenzurowanym

Jako naród zapewne przyzwyczailiśmy się do tego, iż urzędy zwykle wskazują Polaków jako tych wyłudzających państwowe dotacje. Wynika to z dość prostej matematyki. Procentowo jest nas najwięcej w Holandii, więc jeśli co 100 nasz rodak pracujący w Niderlandach okaże się „czarną owcą”, będzie ich i tak więcej niż w przypadku co setnego Rumuna czy Bułgara. Z drugiej strony Polaków jest na tyle mało, iż w porównaniu z dopuszczającymi się przekrętów migrantami z Bliskiego Wschodu czy Północnej Afryki, że nie wyjdą oni na ulice i nie rozpoczną protestów, czy zadym przyodziewając to wszystko w szaty dyskryminacji na tle koloru skóry, czy wyznania. Mówiąc krótko, staliśmy się holenderskim kozłem ofiarnym.

 

Na tego kozła bardzo często padają oskarżania o wyłudzanie zasiłków dla bezrobotnych. W ostatnim jednak czasie do informacji od UWV, przyłączyły się również Belastingdienst, który stwierdził, że setki rodzin migrantów musi oddać dodatki na dziecko. W przypadku braku zwrotu ludzie mogli spodziewać się interwencji komorniczej. Skala tych wyłudzeń była ogromna. Szybko stało się jasne, iż w sprawę nie są zamieszani tylko migranci. Podejrzewano również rodowitych Holendrów. Decyzja zapadła. Ludzie popadali w długi, czasem nawet dochodziło do eksmisji. Belastingdienst doprowadził do wielu rodzinnych tragedii w Europie.

Coś jest nie tak

Skala problemu była na tyle duża, iż kwestią tą zainteresowały się niderlandzkie media. Wiele dziennikarskich śledztw wspartych opiniami prawników wskazywało na to, że większość pociągniętych do odpowiedzialności rodzin dostała zasiłek na dziecko zgodnie z prawem i nie ma tam żadnych uchybień proceduralnych. Wszystko jest w pełni legalnie, ale ludzie muszą oddać pieniądze. By zaś to zrobić, muszą np. wziąć pożyczkę, co oznacza, iż straty z racji oprocentowania będą jeszcze większe, niż zyski z zasiłku. Urząd skarbowy jednak ignorował rewelacje dziennikarzy.

 

Rząd stratny przez Belastingdienst

Sprawą w końcu zainteresowało się ministerstwo finansów. Kwestię zasiłków zaczęła badać rządowa komisja złożona z ekspertów. Wyniki jej prac były miażdżące dla Belastingdienst. Decyzje fiskusa są nieprawidłowe. Fiskus ma nie tylko oddać zabrane pieniądze, ale również wypłacić zadośćuczynienie np. opłacając oprocentowanie kredytu. To jednak nie wszystko decyzja ta oznacza, iż obywatele mogą rozpocząć postępowania cywilne związane z odszkodowaniem za błędne decyzje urzędu skarbowego. Oprócz pieniędzy obywatele tracili bowiem też np. nerwy czy podpadali w depresje, gdy dochodziło do eksmisji.

W efekcie Belastingdienst doprowadził do tego, że będzie musiał zapłacić dużo więcej, niż chciał ściągnąć, a to uderzy bezpośrednio w budżet państwa.

 

Rasizm w czystej postaci

Kwestia zasiłków na dziecko bardzo podkopała sytuację urzędu. Kolos stał już na glinianych nogach, gdy pojawiła się kolejna nowość. Okazało się, iż urząd stosował profilowanie etniczne i dokonywał bardziej skrupulatnej kontroli obcokrajowców, których dzięki temu karał dużo częściej za drobne nieścisłości niż rodowitych Holendrów. W mediach i rządzie zawrzało. Okazało się bowiem iż organ państwa stosuje dyskryminację ze względu na pochodzenie. Robi więc coś, co jest niezgodne z prawem Królestwa Niderlandów.

 

Dochodzenie

Władze, aby zachować twarz, musiał coś zrobić, tym bardziej iż wkrótce okazało się, iż nieprawidłowości to nie kwestia ostatniego roku a prawie całej ostatniej dekady. Zdecydowano się więc wnieść doniesienie o możliwości popełnia przestępstwa. Co ciekawe we wniosku do prokuratury nie pada żądne nazwisko. Skierowany jest on przeciw instytucji. Oskarżyciel ma więc nie tyle postawić zarzuty komuś, co wystąpić przeciw organowi państwa. Oficjalna podstawa wszczęcia postępowania to wspomniane kwestie dyskryminacji. Śledczy mają jednak przyjrzeć się praktycznie wszystkim aspektom pracy skarbówki.

 

Polecą głowy?

Politycy z opozycji domagają się również parlamentarnej komisji śledczej w tej sprawie. Po pierwszych jednak „krzykach” na ten temat, trudno zawyrokować, czy znajdzie się polityczna wola do tego. Na chwilę obecną nie wiadomo bowiem dokładnie jakie zarzuty postawi prokuratura. To zaś w połączeniu ze zmiennością władzy może spowodować, iż na celownik wymiaru sprawiedliwości wzięci zostaną prominencji z partii, które obecnie nie są już powiązane z władzą, ale jednak we wcześniejszych kadencjach miały swoje wpływy w skarbówce lub zajmowały intratne stanowiska w ministerstwie finansów.