Dwie dziewczynki zginęły w wypadku z udziałem kierowcy widmo

Polka poszukiwana za współudział w rabunku 59-latka

W sobotę wieczorem na autostradzie A1, na węźle Hoevelaken, doszło do tragicznego wypadku, w którym śmierć poniosły trzy osoby. Wśród zabitych są dziewczynki w wieku 12 i 14 lat. Co stało się na drodze? Rodzina z dwójką dzieci spotkała 19-letniego Rumuna, kierowcę widmo jadącego pod prąd. 

Na autostradzie doszło do najcięższego z możliwych wypadków, do czołowego zderzenia z pojazdem jadącym pod prąd. W wyniku tej kolizji śmierć poniosło dwoje dzieci. Ich rodzice przeżyli wypadek. Ich stan nazwany jest ciężkim i niepokojącym, ale jednak stabilnym. Trzecią ofiarą jest również nastolatek, 19-letni kierowca samochodu osobowego, który wjechał pod prąd na autostradę. Jak wynika z informacji przekazanych przez policję, ten młody obywatel Rumunii przeżył sam wypadek, został zabrany w stanie krytycznym do szpitala. Tam jednak lekarzom nie udało się uratować jego życia.

Członowe zderzenie

Do wypadku doszło na rozjeździe Hoevelaken. Auto z dwóją dzieci i pojazd prowadzony przez Rumuna zderzyły się czołowo. Poszkodowanym w wypadku natychmiast z pomocą ruszyli inni kierowcy. Po kilku minutach na miejscu znalazły się również służby ratownicze. Ich wysiłki dla najmłodszych pasażerów okazały się jednak daremne.

Blokada

Z powodu wypadku i późniejszych działań służb ratowniczych autostrada A1 sobotniego wieczora została zamknięta w obu kierunkach. Zespół ds. badania wypadków drogowych dokładnie analizował całą sytuację. Policja chce bowiem odpowiedzieć na pytanie, czy 19-latek miał w ogóle pojęcie, iż prowadzi pod prąd i pędzi ku przeznaczeniu.

 

Wsparcie dla ofiar

Oprócz służb ratowniczych na miejsce zdarzenia przybył również zespół psychologów z Slachtofferhulp Nederland. Jego członkowie mieli zająć się świadkami zdarzenia i ludźmi biorącymi udział w pierwszej fazie akcji ratowniczej. Wielu bowiem widząc śmierć dzieci było w ciężkim szoku.

 

Wygrali życie

O wielkim szczęście podczas tego wypadku może zaś mówić rodzina z innego pojazdu. Na kilka sekund przed tym jak auto 19-latka uderzyło czołowo w pojazd rodziny z dwójką dzieci, dosłownie o milimetry minęło auto dwójki Holendrów. Jak mówią jego pasażerowie, by dotrzeć do Amersfoort, musieli zjechać z A1 na A28. Kierujący autem mężczyzna wykonujący manewr zmiany pasa, nagle zobaczył przed sobą mrugające reflektory. „Tak naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, na co patrzysz. Myślisz, że to samochody jadące w przeciwnym kierunku, na drugim pasie” – powiedział dziennikarzom AD. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co widzi, że to kierowca jadący pod prąd. Mężczyzna zareagował, przerwał manewr instynktownie. „Ponieważ zmieniałem pas, prawie go uderzyłem. Skończyło się, zanim się zorientowałem. Kiedy przejeżdżał, poczułem ciśnienie powietrza. Jednym słowem: przerażające” - powiedział niderlandzkim mediom.
Po tym jak zagrożenie minęło, mężczyzna kazał swojej żonie zadzwonić pod numer alarmowy. Szybko jednak stało się jasne, że było już za późno. Kilkanaście sekund później 19-latek doprowadził do opisywanego wyżej wypadku.

 

Źródło:  Nu.nl
Źródło:  AD.nl