Bomba pod drzwiami burmistrza Woensdrecht.

Pechowy bomber, czyli człowiek pochodnia

Zakaz fajerwerków w Holandii mocno rozwścieczył niektóre grupy społeczne. Wielu młodych ludzi uważa, iż korzystanie ze sztucznych ogni to wręcz ich święte prawo. W efekcie od kilku dni, w wielu miasteczkach policja musi stawiać czoła chuliganom. Ostatnio ludzie ci zaczynają działać coraz brutalniej. Dobitnym przykładem jest tutaj bomba pod drzwiami burmistrza Woensdrecht.

W niedzielną noc, około godziny 1:15 mieszkańcy Hoogerheide usłyszeli ogromny huk.  Wśród zbudzonych potężną eksplozją i drżeniem szyb w budynku był między innymi Stevena Adriaansena, burmistrz gminy Woensdrecht. Gdy podszedł on do drzwi wejściowych swojego domu, zobaczył iż coś jest nie tak. Te były bowiem mocno uszkodzone. Wyjście na ganek ujawniło kolejne szkody. Poważnie ucierpiała również fasada budynku, samochód stojący na podjeździe i garaż. Samorządowiec przerażony całą sytuacją natychmiast wezwał na miejsce policję.

 

Dochodzenie

Śledczy prowadzą dochodzenie w sprawie. Pierwsze ustalenia wskazują, iż za eksplozję odpowiada bomba stworzona ze sztucznych ogni. Ktoś skontrolował ładunek z ogromnej ilości środków pirotechnicznych i umieścił go pod drzwiami burmistrza. Technicy widząc straty stwierdzili, iż dobrze że w pobliżu nie było nikogo. Siła eksplozji była bowiem tak duża, iż osoba taka odniosłaby poważne, jeśli nie śmiertelne obrażenia.  Po zabezpieczeniu miejsca wybuchu policja rozpoczęła poszukiwania sprawców i świadków. Prosi również o udostępnianie nagrań z okolicznego monitoringu.

Ostrzeżenie dla burmistrza?

Na chwilę obecną funkcjonariusze nie chcą zbyt dużo wypowiadać się w tej sprawie. Burmistrz jednak wskazuje, iż policja zajmuje się dochodzeniem bardzo poważnie, uważając, iż był to atak wymierzony w lokalnego polityka. Co miał na celu? Jak wspomnieliśmy na początku, wiele wskazuje na to, iż ma to być odpowiedź na obostrzenia koronowe i związany z nimi zakaz fajerwerków. Młodzież sprzeciwia się władzy. Najłatwiej zaś dostępną dla nich władzą są właśnie samorządowcy, którzy mogą stać się celem złości i frustracji. Policja nie wyklucza jednak również innych motywów. Burmistrz sprawuje bowiem swój urząd od 2013 roku i w tym czasie swoimi decyzjami mógł „podpaść” wielu ludziom. Nie można też wykluczyć zwykłej, głupiej pomyłki. Ładunek mógł bowiem posłużyć do zastraszenia kogoś z półświatka, ale znalazł się nie pod tymi drzwiami co trzeba. Brany pod uwagę jest także zwykły wybryk chuligański i umieszczenie ładunku na chybił trafił, nie wiedząc kto mieszka pod tym adresem.