A miało być tak pięknie – sprzątać w Holandii

Jakiś czas temu pisaliśmy o wykorzystywaniu pracowników w firmach sprzątających. Po tym materiale otrzymaliśmy wiadomość od Pani Moniki z Rybnika, dotyczącą pracy właśnie w tej branży. Treść, ortografia i gramatyka bez zmian.

"Witam

Piszecie państwo o tym, iż pasożytują na pracownikach. Ale dlaczego nie piszecie, jak jest dokładnie. Ja wam powiem, jak jest. Siedzicie pewnie w redakcji i przeglądacie dane statystyczne i nikt nigdy nie latał z mopem. Piszecie tylko wyłudzenia tu, zaniedbania tam. Za każdą taką sprawą jesteśmy my. Nie traktujcie nas jak temat. Porozmawiajcie przynajmniej z nami.

Ja pojechałam właśnie do pracy w Holandii. Robotę znalazłam w internecie. Zadzwoniłam. Powiedziałam, iż w zawodówce trochę angielskiego i niemieckiego się uczyłam, to mnie przyjęli. Nie mieli dużych wymagań. Chcieli, bym umiała się dogadać, to umiem. Warunek był jechać szybko. Bus wyjeżdżał dzień po moim telefonie. Powiedzieli, że będę sprzątać biura i magazyny. Co za problem latać z mopem. To nie wstyd, a kasa lepsza niż koleżanki za kasą w Biedronce zrobią czy u fryzjera robią. Bo ja zarobię to w ojro, a one w złotówkach. Więc kto jest lepszy.

Busem jechałyśmy we 4. To jest auto było pełne, ale ja Magda, Alicia i Ilona mieliśmy pracować razem dla firmy sprzątającej z Hagi. Zakwaterowali nas w jakimś domku z dykty. Dwa pokoje jeden my, a drugi jacys Rumuni co na budowie robili. Nie umieliśmy się z nimi dogadać. A, że w ubikacji zamek nie działał to, gdy jedna się kąpała, to druga stała przy drzwiach, by nikt nie wszedł. Chociaż Alicja chciała, by jeden tam wszedł, bo jej się bardzo podobał, ale nie o tym.

 

Początkowo praca była ok. Wstawałyśmy rano. Podjeżdżało auto, jechaliśmy sprzątać do magazynu po nocce. Później jechałyśmy do jednego, drugiego biura. Praca łatwa i przyjemna. Połowę czasu siedziałyśmy na dupie w aucie, żyć nie umierać. Było fajnie do pierwszej wypłaty. Holendrzy nas oszukali. Zamiast tysięcy euro było ledwo kila setek. Jak zadzwoniłam do Polski, do biura to mi powiedzieli, że mam z koordynatorem gadać i dali mi numer. Zadzwoniłam, przyjechała jędza straszna. Powiedziała, że płacą nam za pracę. Dojazdy są niepłatne. Wiec z 8 godzin robi się tylko 5 dziennie. Do tego brali na mieszkania jeszcze ojro i na ubezpieczenie. Okazało się też, że były skargi na nas, ze źle pracujemy, więc też nam obcięli. Pytałyśmy się o skargi, to się okazało, że zostały smugi na szybach. Magda powiedziała szefowej, iż to taki płyn do dupy dali w firmie. A ta nam powiedziała, że jak nam się nie podoba, to se mamy własny kupić i myć lepiej. Magda kupiła, ale czy kupowanie środków do pracy z własnej pensji to nie wyzysk?

W końcu wszystkie musiałyśmy się składać i kupować, bo jak zużyliśmy stare, nie dostałyśmy nowych. Bo za dużo zużywamy, że niby nieekonomiczne jesteśmy.

 

Pracowałam tam przez wakacje i mam dość. Miałam zarobić dużo, a okazało się, że mam niewiele więcej co Kryśka z IIID, co na kasie w Lidlu robi. Więcej nie pojadę do Holandii i ostrzegam wszystkich tam ludzie to oszusty, a najgorszy to Polak. Bo Holender nie, ale nasz ci zawsze dowali, zgnoi, tak jak nasza opiekunka, pożal się Boże koordynatorka."