A gdyby tak rzucić wszystko i zostać prehistorykiem?

A gdyby tak rzucić wszystko i zostać prehistorykiem

„A gdyby tak rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady?” Wielu z nas zapewne spotkało się z tych hasłem. Niektórzy zmęczeni ciągłą gonitwą nawet brali je na poważnie, myśląc o resecie, odcięciu się od zgiełku XXI wieku i zaszyciu się gdzieś w głuszy na południowym wschodzie Polski. Niektórzy mieszkańcy Królestwa Niderlandów też mieli dość współczesnego konsumpcjonizmu. Zamiast jednak uciekać w polskie góry, zdecydowali przenieść się o kilkanaście tysięcy lat wstecz.

Podróż w czasie?

Przenieść się 10 000 lat wstecz? Kusząca propozycja, ale niemożliwa z technicznego punktu widzenia. Otóż właśnie niekoniecznie. W Nieuwegein, w dzielnicy Galecop jest to możliwe. Początkowo Middengaarde nie wyróżnia się niczym szczególnym, od czasu do czasu odbywają się tam imprezy. Niedaleko są zwykłe budynki, z oddali zaś dobiega szum pobliskiej autostrady. Wystarczy jednak zejść z utartych ścieżek i wejść w krzaki. Wtedy nagle okazuje się, iż można się przenieść w okres od 8 do 6 tysięcy lat przed naszą erą.

Niczym bowiem podróżnicy w czasie, można trafić do epoki mezolitu. Przed naszymi oczami staje bowiem osada, wioska należąca do plemion łowiecko-zbierackich, w których to ludzie chodzą w skórach, a ogień zamiast zapalniczką rozpalany jest za pomocą krzemienia. W osadzie egzystują mieszkańcy, którzy garbują skóry, zbierają zioła i rośliny gotując z nich posiłki jak kilka tysięcy lat temu.

Prawdziwe życie na pół etatu

Wszystko wygląda wyjątkowo prawdziwie, jeśli tylko przymkniemy odpowiednio oczy. Ludzie żyjący w tej wiosce to pasjonaci historii, chcący nie tylko zgłębiać wiedzę o naszych przodkach, ale także przynajmniej na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Nie mieszkają tam 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Przyjeżdżają ma miejsce samochodami, zostawiają je nieco dalej, przebierają się w skóry, zdejmują biżuterię, wyłączają telefony i wchodzą w inny świat. Niektórzy rekonstruktorzy uważają, iż takie działanie to tylko zabawa, iż ludzie ci nie są autentyczni. Zarzuty te padają jednak od osób wcielających się w postacie z późniejszych epok, które mają jednak o wiele lepszy standard życia niż szałas i spanie na ziemi. Zresztą jak wskazują twórcy tego projektu, to ich nakręca, sprawia im radość i to jest najważniejsze.

 

Interes

Z jednej strony ludzie wcielający się w naszych praprzodków odcinają się od dzisiejszego zgiełku. Z drugiej jednak są jego częścią współczesnego świata. Wszystko dlatego, iż twórczyni całego projektu to również założycielka Prehistory Alive Worldwide, która organizuje warsztaty, festiwale i eventy związane z prehistorią, działając jako typowa grupa rekonstrukcyjna. Czyżby więc wszystko to jest jednym wielkim oszustwem? Naszym zdaniem nie. Ludzie ci potrafią się odciąć od współczesności, zrelaksować się, a do tego godziwie zarabiać. Czy to nie idealny pomysł na życie? W końcu nawet w naszych Bieszczadach trzeba też za coś żyć.