50% wzrost śmiertelności wśród Polaków w Holandii

Najnowsze analizy dotyczące koronawirusa w Królestwie Niderlandów wskazują na dość niepokojącą tendencję. Migranci mieszkający w tym kraju częściej umierają z powodu COVID-19 niż rodowici obywatele krainy tulipanów. Czym to jest spowodowane?

Niepokojące dane

Centralne Biuro Statystyk wraz z Uniwersytetem w Amsterdamie zaprezentowało w piątek nowe informacje dotyczące koronawirusa. Dane przedstawione przez naukowców mogą naprawdę niepokoić. Wynika z nich bowiem, że wśród migrantów z Europy, w tym przybywających do Holandii za pracą Polaków i Rumunów śmiertelność wzrosła o 49%. Niewiele lepiej jest w przypadku migrantów spoza europejskiego kręgu kulturowego. W przypadku przybyszy z Maroka, Turcji lub krajów afrykańskich analitycy mówią o śmiertelności większej o 47%. Dla porównania odsetek zgonów wśród Holendrów oscyluje w granicach 30% wzrostu.

 

To normalne

Eksperci CBS starając się wytłumaczyć tak duży wzrost śmiertelności migrantów w Holandii, wskazują na to, o czym już od dawna mówią Polacy i tamtejsze związki zawodowe. Nasi rodacy, jak i inni migranci z Europy Środkowej pracują często w warunkach, które stanowią idealne miejsce do pojawienia się wirusa. Stłoczeni na halach produkcyjnych, bez odpowiednich środków ochrony, czy mieszkający w przeludnionych domkach są doskonale wystawieni na atak. Ponadto wielu z nich, gdy zachoruje, stara się pracować jak najdłużej, ukrywając chorobę. Wszystko po to, by uniknąć zwolnienia. Często więc, gdy chory trafia do szpitala, jego stan jest już wyjątkowo ciężki i pomimo działania lekarzy, chorego nie udaje się już uratować.

W przypadku zaś osób z Afryki czy Bliskiego Wschodu czynnikiem zwiększającym liczbę zachorowań jest rodzina. Ludzie przybywający np. z Maroka tworzą w wielu przypadkach rodziny wielodzietne, która podobnie jak pracownicy na domkach, skupione są na małym obszarze. Ponadto, z racji na trwającą wiele lat migracje, w grupach tych można spotkać się z osobami w podeszłym wieku. Te zaś, jak wiadomo, są wyjątkowo narażone na tragiczne konsekwencje COVID-19.

 

Nie można również zapominać, iż migranci z Europy, jak i Afryki pracują głównie w przemyśle, przetwórstwie czy ogrodnictwie. Branże te wiążą się więc z kontaktem z ludźmi, a pracownicy nie mogą pozwolić sobie na home office.

 

Względna śmiertelność

Holendrzy podają dane dotyczące śmiertelności, robią to w dość specyficzny sposób. Blisko 50% śmiertelności wśród pracowników migrujących nie oznacza bynajmniej, iż co drugi nasz rodak umiera w Holandii. Dane te wynikają z pewnej matematyki.

Do tej pory z powodu COVID-19 w Holandii zmarło 838 migrantów z Europy, więcej niż się spodziewano. To stanowi około 14% całej śmiertelności na COVID-19 w Niderlandach. Skąd więc to 50%?

Od początku epidemii korony do końca badania, czyli od 9 marca do 10 maja w Niderlandach zmarło 36 tysięcy osób. Dane statystyczne wskazywały zaś, iż średnio powinno umrzeć około 27 tysięcy. Ta 9-tysięczna nadwyżka jest zdaniem CBS spowodowana epidemią. Co ciekawe CBS rozmija się tu znacznie z RIVM, który mówi tylko o 5,6 tysiąca zgonów. Różnica ta dotyczy jednak sytuacji, iż wielu chorych może umierać nawet pomimo braku zdiagnozowania choroby. RIVM podaje zaś dane tylko o pozytywnych przypadkach zakażenia.

Następnie z nadwyżki tej statystycy wyodrębnili migrantów i porównali liczbę zgonów do analogicznego okresu przed epidemią. To zaś pozwoliło wskazać, iż zmarło prawie dwa razy więcej osób.

 

Sytuacja nie jest więc tak zła, jak mogłoby się początkowo wydawać. Niemniej jednak wiadomości od CBS są kolejnym głosem skierowanym do władz w Hadze. Naukowcy dobitnie pokazują bowiem, iż nasi rodacy są bardzo narażeni na zakażenie. Czy jednak politycy zareagują na ten apel i w końcu zaczną troszczyć się o los polskich pracowników, czy podobnie jak w przypadku wielu apeli związków zawodowych, pozostanie to bez echa? Dowiemy się zapewne już wkrótce.