Znacznie wyższy wyrok sądu apelacyjnego dla Polki

Holenderski sąd zdecyduje o przyszłości polskiego dziecka

Nie zawsze sąd apelacyjny uniewinnia lub wymierza niższy wyrok oskarżonemu. Czasem apelację zgłasza nie tylko obrona, ale i prokuratura. Tak właśnie było w przypadku sprawy Polki - Ewy P.  Sąd drugiej instancji skazał ją na 11 i pół roku więzienia. Prawomocny wyrok jest o 2 i pół roku wyższy niż ten, który zapadł podczas pierwszego rozpatrzenia sprawy.

Burzliwy koniec

Ewa P. odpowiadała za śmierć swojego byłego partnera. Prokuratura oskarżyła ją o zabójstwo mężczyzny. Para znała się od 2011 roku. Dwójka ta poznała się w Polsce, gdy mężczyzna pracujący na co dzień w Sevenum, wrócił do kraju. 4 grudnia 2015 roku pomiędzy dwojgiem młodych ludzi doszło  do poważnej awantury, podczas której kobieta została wyrzucona przez swojego partnera z przyczepy kempingowej. Wyglądało na to, iż związek skończył się w bardzo burzliwych okolicznościach.

 

Według Polki to nieszczęśliwy wypadek

Kilka godzin później Polka wróciła do przyczepy. Jak zeznała przed sądem, kroiła tam kiełbasę dla psa. Podczas tej czynności zaatakował ją jej były chłopak, który usiłował ją zgwałcić. Doszło do szarpaniny. P. odepchnęła napastnika, a ten nadział się na pozostawiony podczas przerwanej przez nią czynności nóż. Mężczyzna miał więc zginąć ze spodniami na wysokości kolan.

 

Pierwszy wyrok

Sąd pierwszej instancji nie uwierzył w wyjaśnienia naszej rodaczki. Wizja, jaką przedstawiała Polka, byłaby może spójna, gdyby nie kilka szczegółów. Po pierwsze okazało się, iż nóż, którym cios otrzymał mężczyzna, różnił się od tego, którym krojono pokarm dla czworonoga. Oprócz tego ślady krwi w przyczepie rozmijały się z wersją, którą przedstawiła oskarżona. Ich rozmieszczenie wskazywało na to, że do ataku doszło w innym miejscu i działo się tam znacznie więcej niż tylko jedno pchnięcie. W efekcie sąd pierwszej instancji skazał polkę w 2016 roku na dziewięć lat pozbawienia wolności.

 

Druga instancja nieprzychylna dla Polki

Trzy tygodnie temu, podczas rozprawy kończącej proces w drugiej instancji, prokurator zażądał dla Polki kary pozbawienia wolności w wysokości ośmiu lat i dziewięciu miesięcy. Niższy wymiar kary pochodzi z „rabatu” jaki oskarżyciel postanowił uwzględnić z racji na przeciągającą się apelację.

Sąd wydając jednak w środę wyrok dla Polki, nie był tak pobłażliwy. Orzeczenie wymiaru sprawiedliwości zdziwiło nawet prokuraturę. Sędzia wymierzył bowiem karę wyższą od tej, jakiej domagał się prokurator. Ewa P. usłyszała wyrok w wysokości jedenastu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności.

Tak wysoka kara związana jest z zachowaniem oskarżonej. Kobieta podczas obu procesów cały czas zaprzeczała, jakoby to ona była odpowiedzialna za morderstwo. Nigdy w pełni nie ujawniła, do czego doszło tego feralnego wieczora, nie wzięła też odpowiedzialności za swoje czyny i nie wyraziła skruchy. Polka nie przeprosiła też krewnych zabitego. Sąd uznał również, iż zabójstwo mężczyzny w przyczepie kempingowej jest sytuacją pozwalającą zaostrzyć karę. Wszystko dlatego, iż miejsce to jest traktowane jako dom, w którym ofiara czuła się swobodnie i bezpiecznie.

Wyrok jest prawomocny.