To nie był wypadek – czemu doszło do tragedii w Oss

Zaraz po tym, jak Arie den D. spłonął przed ratuszem w Oss, policja stwierdziła, iż był to nieszczęśliwy wypadek. Mężczyzna bowiem podpalił się przypadkiem, organizując kolejny happening. 24 godziny później śledczy musieli jednak ugryźć się w język.

Funkcjonariusze policji w Oss, we wtorek podczas konferencji prasowej w ratuszu związanej z podpaleniem D., musieli diametralnie zrewidować swoje poglądu. Przedstawiciel mundurowych stwierdził, iż  „tylko sam Arie den D. wiedział, jakie ma zamiary”, po tym, jak oblał się łatwopalną cieczą i podpalił. Policja jeszcze tego samego dnia, gdy doszło do incydentu,  zamknęła sprawę, stwierdzając, iż był o nieszczęśliwy wypadek. We wtorek stało się jednak jasne, iż D. zostawił list pożegnalny. To zaś świadczy tylko o jednym. Nie można mówić o nieszczęśliwym wypadku i przypadkowym podpaleniu.

Niezdara

Jak napisaliśmy wyżej, śledczy badający sprawę bardzo szybko uznali, iż był to zwykły, nieszczęśliwy wypadek. Bazując na nagraniach z kamer, było widać, iż człowiek, który wcześniej przychodził do ratusza cały wysmarowany krowimi odchodami, rozlewa coś na chodniku przed urzędem. Ujęcie to nie pozwalało jednak stwierdzić, czy mężczyzna oblał się sam. W efekcie śledczy „poszli nieco na łatwiznę” unikając długiego dochodzenie i papierkowej roboty z powodu uciążliwego bezdomnego.

We wtorek jednak po słowach o wiadomości pożegnalnej, przekazanej między innymi przez pełnomocnika ofiary, funkcjonariusze zaczęli się wycofywać z wcześniejszych ustaleń, wskazując, iż mogło to być faktycznie również samobójstwo.

„Niezależna komisja”

Zarówno podczas konferencji we wtorek, jak i zaraz po tragicznych wydarzeniach  burmistrz Oss przekazał, iż miasto zrobiło wszystko, by pomóc D., zaproponowano mu nawet program wsparcia i opieki.

Oprócz tego burmistrz zapowiedział powstanie komisji śledczej badającej przypadek samobójcy. Ma ona stwierdzić, czy faktycznie człowiek ten został, jak sam mówił „potraktowany jak ludzkie gówno”. Działania tego typu można było się spodziewać od samego początku. Teraz bowiem gdy wiadomo, iż było to samobójstwo w formie protestu, społeczeństwo będzie domagać się wyjaśnień. Jest jednak pewien problem. Wspomnianą „niezależną” komisję mają tworzyć przedstawiciele policji, samorządu (jako władzy ustawodawczej) i burmistrza (jako władzy wykonawczej). W komisji będą więc zasiadać koledzy i przyjaciele ludzi, którzy przez lata zajmowali się sprawą D. Można więc powiedzieć, iż władza będzie sędzią we własnej sprawie.

 

Nie czytał

Kilkadziesiąt godzin po tragicznej śmierci mężczyzny wiemy również dużo więcej czemu program ochrony świadków, którym był objęty, został przerwany praktycznie z dnia na dzień, a D. trafił na ulicę.

Jak przekazał jego prawnik, mężczyzna miał wygadać się komuś z zewnątrz na temat tego, co wiedział w sprawie zabójstwa. Jak sam przyznał prokuraturze, miał to zrobić z powodu samotności i tego, iż nikt nawet nie starał się zdjąć tego brzemienia z jego barków. W efekcie prokuratura stwierdziła, iż złamał on warunki ochrony i zakończyła ją w trybie natychmiastowym. Prawnik D. uważał, iż to niewymierna sankcja. Tym bardziej iż jego klient nie znał warunków i obostrzeń, jakie były w owej umowie ochrony. Nie przedstawiono mu ich.

To jednak nie był koniec, mężczyzna stał się bezdomny, popadł też w kłopoty finansowe. Gmina zaś nałożyła na niego zakaz obszarowy niepozwalający mu na przebywanie w pewnych częściach miasta. Wszystko dlatego, iż samorząd uznał, że nadal istnieje pewne zagrożenie. Nieoficjalnie mówi się, że gmina obawiała się, iż atak na D. może nastąpić np. w centrum miasta. Taki czyn mógłby pociągnąć za sobą dodatkowe ofiary. Dlatego postanowiono niejako wyrzec się swojego mieszkańca, by uniknąć problemu.

Po tym wszystkim przez wiele lat samobójca próbował zmienić decyzję władz. Walczyć dla siebie godne warunki. Z każdym dniem tracił jednak nadzieję, mówiąc, iż władze miały go po prostu „gdzieś”.

 

Tymczasem w geście pamięci dla zmarłego przed ratuszem ułożono 4000 białych róż, symbolizujących niewinność i dobre zamiary.