Zimowy płaszcz i bydlak w spodniach na lotnisku Schiphol

schiphol

We wtorkowe popołudnie żandarmeria zatrzymała na lotnisku Schiphol podejrzanego mężczyznę. Nie byłoby w tym może nic niezwykłego, gdyby nie to, iż osoba ta starając się nie rzucać w oczy, robiła wszystko by w owe oczy się rzucać, stanowiąc wręcz encyklopedyczny przykład człowieka, którym służby powinny się zainteresować.

Zimno mu?

Początek czerwca przywitał mieszkańców Amsterdamu bardzo przyjemną temperaturą. Nie było może upalnie, ale jak na pierwsze dni pierwszego letniego miesiąca, temperatura była co najmniej akceptowalna. Niektórzy ludzie wychodzili nawet już w krótkich spodenkach. Inni starali się złapać odrobinę opalenizny. Widać to było również w przypadku ludzi będących na terenie portu lotniczego Schiphol. Próżno było szukać kogoś ubranego, jak gdyby wybierał się na biegun.

Tak przynajmniej było do południa. Po południu żandarmeria patrolująca terminale zobaczyła coś, a właściwie kogoś dziwnego. Mężczyzna starał się zachować normalnie, niemniej jednak wyraźnie wyróżniał się z tłumu. Czemu? Zamiast swetra czy koszuli człowiek ten miał na sobie długi, gruby, zimowy płaszcz i rękawiczki, bynajmniej nie te, jakich niektórzy używają w dobie pandemii, dbając o swoje bezpieczeństwo, a takie idealnie pasujące do okrycia. Owszem każdemu może być zimno. Zimowa kurtka w czerwcu i rękawiczki są jednak podejrzane. W zaistniałej sytuacji możliwości są dwie. Albo to Polak „cebulak” (żart – prosimy nie brać tego do siebie), który wraca samolotem do ojczyzny i wykupił tylko podręczny bagaż, więc większość ubrań włożył na siebie, albo człowiek ten posiada coś, co chce ukryć pod luźnym, grubym ubraniem.

Kontrola

Obie te poszlaki sprowadzają się jednak do tego samego. Żandarmeria szybko podeszła porozmawiać z mężczyzną. Wtedy to okazało się, iż nie jest to żaden przybysz wracający do Europy Środkowej, czy też przyjezdny z Afryki, gdzie 20 stopni to wręcz mroźna pogoda. Przed oficerami stał Holender, 23-letni mieszkaniec Hagi. Człowiek ten nie miał jednak przy sobie żadnego dokumentu mogącego potwierdzić jego tożsamość, nie potrafił również przekonująco wytłumaczyć swojego niecodziennego ubioru.

„Bydlak w spodniach”

To spowodowało podjęcie kolejnych działań. Mężczyznę zabrano z terminala i zaprowadzono do pomieszczeń służb bezpieczeństwa. Tam dokonano rewizji osobistej. Gdy mężczyzna ściągnął spodnie, oczom oficerów ukazał się prawdziwy bydlak. Jak bowiem inaczej nazwać nóż (o ile nie jest to już maczeta), o długości blisko pół metra. 48-centymetrowa broń z jednak strony posiadała długie ostrze, z drugiej zaś ząbkowaną krawędź, która może służyć jako piłka lub w przypadku atakowania ludzi do maksymalizacji obrażeń, powodując trudno gojące się szarpane rany.

Po takim znalezisku 23-latek natychmiast trafił do celi. O jego dalszym losie zdecyduje wymiar sprawiedliwości. Obecnie trwa dochodzenie mające odpowiedzieć na pytanie, jakie zamiary miał ten człowiek, przybywając na lotnisko.