Utrecht: Alkohol, policyjny szpieg i Polak w roli głównej
Rejon dworca w Utrecht Central przez długi okres był miejscem, gdzie policja ma pełne ręce roboty. Pojawiają się tam narkomani, bezdomni, alkoholicy, osoby ubiegające się o azyl. Ludzie ci sprawiali i często niestety nadal sprawiają, iż w okolicy jest dość niebezpiecznie. W tym tygodniu funkcjonariusze podzielili się historią interwencji z września ubiegłego roku. Sprawa została bowiem już zakończona i przekazanie tych informacji nie wpłynie na losy jej (anty) bohaterów.
We wrześniu ubiegłego roku przed dworcem centralnym doszło do scysji 57 i 55-latka. Oboje bezdomni znali się od dłuższego czasu, oboje też mieli ze sobą pewną nic porozumienia, mimo iż pochodzili z dwóch zupełnie innych państw i kręgów kulturowych. Jeden z nich był bowiem Algierczykiem, drugi Polakiem. Tego feralnego dnia połączyło zaś ich jedno - alkohol.
Upadek
Ludzie ci kiedyś wiedli w miarę dostatnie życie w Królestwie Niderlandów. Tak jak tysiące ich pobratymców w Holandii zarabiali na życie jako pracownicy migrujący. Niestety w pewnym momencie coś poszło nie tak i ich kariery zawodowe runęły jak domki z kart. Wraz z brakiem zatrudnienia pojawiła się bezdomność, a po niej zaczęła się już równia pochyła, po której mężczyźni ześlizgnęli się na sam dół drabiny społecznej w krainie tulipanów. Nie mieli prawa do zasiłku, nie mieli prawa do miejsca w schronisku. Musieli żyć z dnia na dzień. Nic więc dziwnego, iż sięgali po takie „rozweselacze” jak, np. alkohol.
Szpieg
To waśnie ten środek odurzający tego feralnego dnia sprawił, iż starszy mężczyzna zaczął sobie wmawiać, iż jego młodszy kompan nie jest prawdziwym bezdomnym. Miał to być policyjny szpieg i donosiciel, który wszystko słyszy, wszystko widzi i tylko czyha na to, by komuś podwinęła się noga, aby móc o tym przekazać komendantowi i dostać awans.
Atak
Wszystko to doprowadziło do poważnych niesnasek między dwójką bezdomnych, o których informowali świadkowie. Po pewnym czasie sytuacja miała się jednak uspokoić. Wyglądało na to, iż mężczyźni się pogodzili. Okazało się jednak, iż była to tylko „cisza przed burzą”. Młodszy mężczyzna wyciągnął bowiem nagle nóż i dźgnął nim swojego kompana w nogę, a potem uciekł. Nożownik został złapany kilkanaście godzin później.
Proces
W miniony wtorek, 14 marca, miał miejsce proces sprawcy. Zarówno oskarżony, jak i ofiara mieli się zjawić w sądzie. Żadnego z nich jednak nie było. Jak wskazuje obrońca nożownika, nie miał on pieniędzy, by przybyć przed oblicze sprawiedliwości. Zapewnia jednak, iż obaj mężczyźni wybaczyli sobie nawzajem. Dodając, iż sprawca nawet nie tyle dźgnął, ile „ukuł” ofiarę.
Prokuratura również odniosła się do tego „ukłucia”. Podczas procesu zmieniła bowiem rozpoznanie czynu z usiłowania zabójstwa na napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia i żąda dla sprawcy czterech miesięcy więzienia oraz zakazu obszarowego wokół stacji Utrecht Central.
Poza centrum Utrechtu
Szczególnie ta druga część żądania jest ważna. Jak wskazuje prokurator tacy ludzie i takie incydenty powodują, że mieszkańcy Utrechtu czują się zagrożeni w środku miasta. Dlatego też prokuratura, w tej, jak i wielu innych sprawach, chce nie tylko ukarać sprawców, ale i wyrzucić ich poza centrum Utrechtu, gdzie każdego dnia stanowią potencjalne zagrożenie dla tysięcy podróżnych.
Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok 28 marca.
Źródło: AD.nl