Turecki przekręt

Dla niektórych pracodawców liczy się tylko efekt, pracownik jest zaś narzędziem, które ma ów efekt zapewnić. Tak też było w przypadku pewnej firmy spod Amsterdamu, gdzie pracował nasz czytelnik pan Marek.

Jakiś czas temu otrzymaliśmy list od jednego z naszych czytelników. Jego autorem jest rodak pracujących w małym magazynie pod Amsterdamem. Mężczyzna skonstatował się z nami w sprawie sytuacji, którą sam nazwał „Tureckim przekrętem” i która doskonale pokazywała, jak często pracodawcy nie liczą się z pracownikami tymczasowymi w Holandii.

 

Całe zdarzenie miało miejsce tego lata podczas fali upałów. Gdy żar lał się z nieba, w jednym z magazynów pod Amsterdamem w firmie X (nazwa utajona na życzenie pracownika) paca szła pełną parą. Gdy jednak temperatury rosły, metalowa hala powoli z magazynu zmieniała się w piekarnik. Słaba wentylacja i mocne letnie słońce sprawiało, że metalowa konstrukcja z każdym dniem nagrzewała się coraz bardziej. Ciepłe noce zaś nie pozwalały schłodzić się konstrukcji na tyle, by kolejnego dnia panował w niej przyjemny chłód.

 

Pracodawca

 

Temperatura, która dobijała Pana Marka i innych pracowników z Europy Wschodniej zatrudnionych przez jedną z agencji pracy, nie przeszkadzała jednak majstrowi, kierownikowi magazynu. Człowiek ten, Turek, mieszkający od niespełna dekady w Niderlandach również był świeżym pracownikiem. Mężczyzna wyraźnie chciał się wykazać, licząc zapewne na premie od szefostwa, wyciskał bowiem ze swoich podwładnych siódme poty. Robotnicy mieli wyrabiać 110% normy.

 

Problemy

Wysokie temperatury jednak wyraźnie przeszkadzały w wyrobieniu planu. Ludzie pracowali coraz mniej wydajniej. W końcu, jak wspomina pan Marek, dwóch Węgrów i jeden Polak poszli do Yusuf’a by powiedzieć, iż przy prawie 36 stopniach nie da się pracować na hali. Turek zbył ich ponoć tylko kpiącym prychnięciem i powiedział, że "lamentują jak kobiety", a na hali wcale nie jest tak gorąco.

 

Termometr

Następnego dnia Pan Marek i inni pracownicy byli świadkami, jak Yusuf na początku szychty biegnie z drabiną i wiertarką do jednej ze ścian magazynu. Okazało się, że postanowił powiesić na niej duży ogrodowy termometr. Wszystko po to, by pokazać pracownikom, iż wcale nie jest tu tak gorąco.

Faktycznie to proste urządzenie pokazywało, iż słupek rtęci utrzymuje się cały czas na 25 stopniach Celsiusa. Wszelkie dyskusje zostały ucięte.

 

Przekręt

Pomimo, że termometr wykazywał „tylko” 25 stopni, pracownicy nadal prawie się rozpuszczali. W końcu załoga postanowiła więc rozpocząć małą konspirację. Kilku mówiących najlepiej po niderlandzku miało zagadać kierownika hali, inni zaś ściągnąć termometr i bliżej mu się przyjrzeć.

Akcja przebiegła nadzwyczaj sprawie, co było zdaniem naszego czytelnika, aż dziwne w tym różnonarodowym towarzystwie. Widać dla większego dobra ludzie potrafią się dogadać.

 

Wielka mistyfikacja

Gdy termometr został ściągnięty ze ściany, okazało się, że była to jedna wieka mistyfikacja.

Już podczas ściągania urządzenia jednemu z pracowników wydawało się, że coś jest z nim nie tak. Gdy zaś ludzie przyjrzeli mu się bliżej, okazało się, że zamiast słupka z płynem termorozszerzalnym była wąska menzurka z czymś, co przypominało niebieski kisiel. Gęsta substancja była wlana do wąskiej plastikowej rurki i umieszczona zamiast faktycznego termometru. Dzięki temu urządzenie to cały czas wskazywało równo 25 stopni. Obojętnie czy na hali byłoby +50, czy -20.

 

Koniec

Sytuacja zapowiadała więc dużą aferę. Pracownicy postanowili odwiesić termometr na miejsce i poczekać, aż do biura na hali przyjdzie ktoś z zarządu firmy. Gdy dwa dni później Turek miał w swoim gabinecie gości z kierownictwa, do pokoiku zapukała delegacja pracowników. Poprosili oni wicedyrektora, by poszedł z nimi na halę. Tam pokazano mu temperaturę w kilku przyniesionych specjalnie w tym celu, działających termometrach. Potem zaś wskazano na termometr na ścianie zawieszony przez Yusuf’a i powiedziano, że „każe pracować, bo nie ma przecież tak gorąco”. Pracownicy nie omieszkali również ściągnąć termometr, by pokazać, iż w środku pływa jakiś niebieski kleik.

 

Efekty

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Następnego dnia na hali pojawił się nowy kierownik, tym razem rodowity Holender. Mężczyzna zwołał wszystkich pracowników i zaproponował im 100 euro bonusu, jeśli podpiszą ugodę, iż nie pójdą z tą sprawą do sądu. Z racji tego, iż większość pracowników kończyła już umowy, wszyscy się zgodzili. Zaznaczają jednak, że chcą, by w taki gorąc na hali pojawiły się automaty z zimnymi napojami i miejsce, gdzie będą mogli się schłodzić podczas przerwy. Po paru dniach w pokoju socjalnym pojawił się więc dystrybutor z zimną wodą i przenośna klimatyzacja, która chłodziła szatnie do przyjemnych 20 stopni.

Co zaś do Yusuf’a, nikt już go więcej w firmie nie widział.