Triller na statku

koszmar statku

Załoga statku, samolotu czy pociągu ma obowiązek zadbać o bezpieczeństwo swoich pasażerów. Ludzie wybierający dany środek lokomocji powierzają bowiem im swoje życie i zdrowie. Tymczasem załoga promu z Breskens do Vlissingen, na wieść o zagrożeniu zamknęła się w sterówce, pozostawiając pasażerów samych sobie.

Marjanne była jedną z pasażerek pozostawionych samej sobie na pokładzie jednostki. O swoich przeżyciach i traumie z nimi związanej opowiedziała dziennikarzom AD.nl.

Wszystko to wydarzyło się w minioną niedzielę. Kobieta co tydzień pływa tym promem. Rankiem do Vlissingen, wieczorem, gdy statek był praktycznie pusty wracała do Bresken. Tak też było w zeszłą niedzielę, gdy po godzinie 21 kobieta weszła na pokład. Przy trapie powitało ją dwóch członków załogi. Było to nieco dziwne, zwykle bowiem tego nie robili. Na pokładzie również okazało się, iż panował nieco większy ruch. „Była jeszcze jedna młoda para i był mężczyzna około 25 lat (...) Dziwnie wyglądał i zachowywał się nerwowo, od razu to zauważyłam. Chodził po łodzi, przeszukiwał pojemniki na śmieci, rozmawiał ze sobą i ze zdjęciem królowej Maximy”.

 

Wewnątrz

Gdy statek ruszył kobieta i parka była wewnątrz jednostki i przez okna obserwowali to co działo się na zewnątrz: „Na pokładzie było dwóch pracowników: młody chłopak i mężczyzna około pięćdziesiątki, który zawsze tam jest. Mieli oko na mężczyznę, ale gdy stawał się bardziej agresywny, coraz częściej znikali w sterówce. Mężczyzna w mundurze - nazwę go po prostu kapitanem - również przyszedł. Kazał mężczyźnie usiąść, ale ta wiadomość nie dotarła do mężczyzny (nie zareagował na nią)”.

 

Odwrót

Mężczyzna po rozmowie z kapitanem stał się jeszcze bardziej agresywny. W tym momencie kapitan i marynarze również zniknęli i zamknęli się w sterówce. „To jest dziwne: nigdy nie robi w ten sposób. Drzwi są zawsze otwarte. Tymczasem siedzieliśmy tam z kimś, kto splótł palce jak pistolet i celował w okno sterówki, a potem we mnie za każdym razem, gdy mijał moje miejsce. W międzyczasie mamrotał coś w rodzaju: „Zabiję cię”.

 

Najdłuższa podróż w życiu

Jak wskazuje kobieta, to była najdłuższa podróż w jej życiu. Minuty dłużyły się w nieskończoność. Gdy statek dobił, podejrzany mężczyzna zniknął. Strach jednak pozostał. Pasażerowie bali się, iż czekał gdzieś w odludnym miejscu. Na szczęście nigdzie już go nie było widać i kobieta wróciła spokojnie do domu.

 

Policja

Co ciekawe o całej sprawie wiedziała policja. Poinformował ją sprzedawca biletów. Podejrzany mężczyzna odmówił bowiem zakupu i wszedł na pokład na gapę. Dyżurny wysłał więc patrol. Ten przyjechał jednak dopiero na drugą stronę. Tam człowiek ten został aresztowany, ponieważ nie miał przy sobie dokumentu tożsamości. Później go wypuszczono i wsadzono na ten sam prom, by mógł wrócić do siebie. Rzecznik policji przekazał, iż jego zachowanie było na tyle spokojne, iż nie potrzebował on asysty oficerów.

 

Załoga promu też nie ma sobie nic do zarzucenia

Kapitan wiedział, iż mężczyznę przywiozła policja, dlatego też umieszczono go początkowo w strefie dla niepełnosprawnych, na dole jednostki. Mężczyzna nie chciał tam jednak zostać. Gdy zaś załoga zobaczyła, iż człowiek „wykonuje ruchy strzeleckie” postanowiła go nie prowokować. „Ciągle sprawdzali, czy zachowuje on wystarczającą odległość od innych pasażerów. Marynarz był nawet w salonie, kiedy mężczyzna chciał napić się kawy. Tylko nikt tego nie widział” – przekazał rzecznik przewoźnika.

 

Nieporozumienie

Okazało się więc, iż cały strach kobiety, to efekt zwykłego nieporozumienia. Wszyscy bowiem dochowali procedur i zachowywali się zgodnie z przepisami. Nikt tylko nie powiadomił o tym samych pasażerów, bo i po co.

 

 

Źródło:  AD.nl