To miała być łatwa robota, czyli lokal latających mebli

Jechał na egzamin na prawo jazdy, sam prowadząc auto. Nie dotarł do celu

To miała być łatwa robota i szybka kasa. Rabuś postanowił obrabować jedną z małych restauracji na wynos znajdująca się przy Roelof Hartstraat, w Amsterdamie. Napastnik miał ze sobą broń, więc co mogło pójść nie tak? Jak się okazało wszystko.

W niedzielę, o godzinie 18:30, mężczyzna wszedł do restauracji, już na dzień dobry wyciągnął broń (najprawdopodobniej nóż) i zaczął nim grozić obsłudze lokalu. Napastnik chciał, by restauratorzy oddali mu cały dotychczasowy utarg. Broń miała być tu gwarantem udanej akcji. Okazało się jednak inaczej.

 

Kraina latających mebli

Pracownicy nie tylko nie przestraszyli się rabusia. Postanowili nawet sami zająć się sprawą. W ruch poszły krzesła, stoły, solniczki i wszystko, co było pod ręką. W napastnika poleciał grad improwizowanych pocisków. „Ogień”, jaki otwarł do niego personel, był taki silny, iż przestępca nie mógł już myśleć o łupach. Teraz jego nadrzędnym celem stała się ucieczka z lokalu tak, by nie tyle nie zostać złapanym, co nie otrzymać obrażeń. W efekcie złodziej uciekł, nie zabierając ani centa z kasy restauracji.

Poszukiwania

Po tym jak złodziej oddalił się w panice, na miejsce przybyła przez pracowników policja wezwana. Pomimo, iż personel w furii bronił lokalu, zdążył się dobrze przyjrzeć napastnikowi. Z rysopisu, jaki przedstawili policji, wynika, iż niedoszły rabuś miał około 30 lat i 170 centymetrów wzrostu, był szczupłej budowy ciała. W dniu ataku miał na sobie granatowe spodnie treningowe i czarną bluzę z kapturem, który był nałożony na głowę. Ponadto twarz zasłaniała mu maseczka na usta.  Policja prosi wszystkich, którzy około godziny 18:30 przebywali na Roelof Hartstraat w Amsterdamie i widzieli człowieka pasującego do przedstawionego rysopisu o kontakt ze stróżami prawa.

Słuszne brawa?

Wielu Holendrów słysząc o wyczynach pracowników restauracji jest dumnych z tego co zrobili.  Eksperci uważają jednak, iż bohaterstwo nie zawsze popłaca. Należy bowiem pamiętać, iż nigdy nie wiemy z kim mamy do czynienia. Jeśli napastnik ma nóż, zawsze istnieje ryzyko tragedii. Ta wcale nie musi wynikać ze złych intencji przestępcy. On początkowo może nie chcieć zrobić nikomu krzywdy. Gdy dochodzi jednak do konfrontacji, emocje biorą górę i jak pokazuje historia, w wielu przypadkach napastnicy stający się ofiarami atakują broniących dobytku lokatorów, pracowników sklepu. Dlatego też działania tego typu nie są zbyt popierane przez ekspertów.