To było zabójstwo
Nowe informacje płyną z Vlaardingen. Okazuje się, że piątkowy wybuch w jednym z tamtejszych bloków wcale nie był nieszczęśliwym wypadkiem.
Według ustaleń służb 43-letni mieszkaniec, który zginął podczas piątkowej eksplozji w swoim mieszkaniu, zabił wcześniej swoją żonę. To zaś może wskazywać na to, iż wybuch był udaną próbą samobójczą lub nieudanym rozwiązaniem, którego celem było zatarcie śladów.
Do zdarzenia doszło w piątek około godziny 9 rano. Siła eksplozji w mieszkaniu na drugim piętrze bloku była tak duża, że zarówno przednia, jak i tylna zewnętrzna ściana mieszkania zawaliły się pod wpływem fali uderzeniowej. Wybuch doprowadził też do pożaru, z którym musiały poradzić sobie służby ratunkowe, zanim weszły do mieszkania. Strażacy, przeszukujący powstałe po eksplozji gruzowisko znaleźli dwa ciała mieszkańców. Początkowo było podejrzenie, iż wśród zniszczonych wybuchem gruzów znajdują się jeszcze dzieci. Na szczęście malcy byli wtedy poza domem. Według nieoficjalnych informacji strażacy odnaleźli w gruzowisku kanistry z łatwopalną substancją.
Ewakuacja
Zaraz po wybuchu służby ratunkowe zarządziły ewakuację całego budynku, czyli pozostałych 17 mieszkań. Ludzie ci musieli spędzić praktycznie cały dzień w ratuszu, w Vlaardingen lub wśród swoich krewnych. Dopiero wieczorem straż pożarna i nadzór budowlany pozwoliły im wrócić do mieszkań. Okazało się bowiem, że wybuch nie naruszył konstrukcji nośnej budynku.
Zatarcie śladów czy samobójstwo
Policja nie ujawnia na chwilę obecną ani sposobu, ani domniemanego motywu morderstwa. Znane jednak fakty pozwalają sądzić, iż eksplozja to wynik nieudanej próby zatarcia śladów. Znalezione kanistry z benzyną mogły być bowiem użyte przez zabójcę do „podlania” mieszkania tak, by ogień, dym i wysoka temperatura na zawsze skryły ślady zbrodni. Mężczyzna mógł liczyć, iż wysoka temperatura powstająca przy spalaniu się cieczy zwęgli ciało, skutecznie ukrywając wszelkie rany cięte, czy ślady po podduszeniu. Ponadto pożar zawsze mógł być nieszczęśliwym wypadkiem, na który domownik nie miał wpływu. Ot wyszedł z mieszkania, a chwilę później cały jego dom stanął w płomieniach. Problem jednak w tym, iż mężczyzna mógł zapomnieć, że opary benzyny są wybuchowe, dlatego też nie zdołał uciec z mieszkania.
Hipoteza ta ma jednak pewne „dziury”. Jeśli bowiem kobieta zmarła na skutek przemocy, to podczas sekcji zwłok patolodzy nie znajdą w płucach cząsteczek dymu, który musiałby tam trafić, gdyby kobieta żyła, gdy wybuchły płomienie. Dlatego też bardziej prawdopodobny jest drugi motyw.
Samobójstwo, bo o nim mowa miało zakończyć życie zabójcy. Jeśli tak faktycznie było to zarówno zabójstwo, jak i późniejsze odebranie sobie życia w wybuchu, było staranie zaplanowane. Świadczyć mogą o tym choćby wspomniane wcześniej kanistry z benzyną, które raczej nie stanowią standardowego wyposażenia holenderskiego mieszkania.
Niemniej jednak odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero po zakończonym śledztwie. Na wynik dochodzenia będziemy musieli jednak długo poczekać. Obecnie policja przesłuchuje sąsiadów i świadków zdarzenia. Służby rozmawiają też z rodziną zabitych. Najbliżsi ofiar są pod stałą opieką psychologów i agencji pomocowych.