„Zielony” polski bohater

By stać się wielkim nie trzeba wcale ratować świata. Czasem wystarczy nie patrzyć na innych i zrobić coś dobrego dla okolicy. To właśnie zrobił pan Dariusz, Polak z Eindhoven.

Plenerowa impreza

Piękna pogoda napawa do zabaw i imprez na świeżym powietrzu. Gdy świeci lipcowe słońce aż żal po pracy przebywać zamkniętym w czterech ścianach. Dlatego wielu ludzi postanawia w piątkowe, sobotnie wieczory zorganizować sobie wypad w plener. Czasem są to wyjazdy na rowerze, czasem wspólny grill nad wodą, innym razem zwykłe wyjście na piwo w gronie przyjaciół i spokojna luźna rozmowa gdzieś na łonie przyrody.

 

Wspólne czyli niczyje

Na ten ostatni pomysł wpadła dość duża grupka ludzi, która postanowiła zorganizować sobie takie spotkanie przy piwku w jednym z lasków nieopodal Waalwijk. Impreza musiała, być zapewne bardzo udana, ponieważ imprezowiczów poniósł duch zabawy i swawoli. Ludzie ci zapomnieli o normach współżycia społecznego lub co gorsza kierowali się starą socjalistyczną maksymą. Iż jeśli coś jest wspólne, to jest niczyje i nie trzeba się tym przejmować. W efekcie po imprezie w lasku zostało istne pobojowisko z dziesiątkami worków, pustych puszek i butelek, zaśmiecających cała małą polankę między drzewami.

 

Polski akcent

Na pozostałości po „pikniku” natknął się jeden z funkcjonariuszy, który w wolnej chwili postanowił wybrać się na spacer. To co zobaczył wyraźnie go zirytowało. Postanowił więc podzielić się tą informacją z kolegami po fachu. W efekcie na Facebooku pojawił się wpis piętnujący bałagan w lesie, ludzką niechlujność i mówiący o tym, że odpadki te stanowią zagrożenie dla zwierząt. Mundurowi nawoływali również właścicieli, by zabrali "zgubione" przez siebie puszki i butelki.

 

 

Polski wątek

Zdjęcie to obiegło sieć i spowodowało setki komentarzy. Wielu ludzi zauważyło, że śmietnik ten stanowią w głównej mierze puszki i butelki po polskich piwach. Nikt nie mówił wprawdzie tego wprost, ponieważ napoje te są dostępne w wielu sklepach w Niderlandach i kupują je również Holendrzy, ale podświadomie prawie wszyscy czuli, iż zrobili to Polacy.

Post ten zobaczył również mieszkający w Eindhoven Pan Dariusz, właściciel tamtejszego biura pośrednictwa pracy. Mężczyzna postanowił skontaktować się z lokalną komendę. Gdy dowiedział się, że osoby odpowiedzialne za bałagan nie posprzątały obozowiska, postanowił sam zająć się tym śmietnikiem. Jak mówił mediom, wstydził się bowiem tego, co najprawdopodobniej zrobili jego rodacy.

Mężczyzna skrzyknął kilku przyjaciół i razem pojechali we wtorkowe popołudnie posprzątać las. Panu Dariuszowi, wraz z jego towarzyszami, udało pozbierać się kilka pełnych worków śmieci. Polanka znów była czysta.

 

Nie każdy Polak jest zły

Holenderska policja opublikowała na swoim fanpage'u podziękowania za szlachetny gest naszych rodaków. Są bardzo pozytywnie zaskoczeni, że można tak spontanicznie, z własnej woli chcieć pomagać obcym ludziom, obcej społeczności. Co ciekawe policja również stanęła w obronie Polaków, pisząc: „niektórzy również zobaczyli, że było wiele półlitrowych puszek piwa z polskiej marki. Nie oznacza to, że Holendrzy nie piją polskiego piwa”. Dumę z postawy naszych rodaków wyrażają również zwykli Holendrzy: „Wielu może brać przykład z godnych obywateli naszej gminy.”,” Piękne, dzięki Polska”, „Patrzcie! Co za piękny przykład. Mam nadzieję, że dla tych, którzy to zrobili, to dobra lekcja. Dziękuję.”, czy „Dziękuję za tę inicjatywę! Razem musimy utrzymać Waalwijk w czystości ?”

 

Nasza redakcja również chciałby przyłączyć się do podziękowań. Dzięki ludziom takim jak Pan Dariusz jest bowiem szansa, iż Holendrzy zrozumieją, że nie każdy nasz rodak to awanturujący się alkoholik, który pracuje od poniedziałku do piątku, a weekend uprzykrza życie lokalnym mieszkańcom.