Świerzb – coraz więcej zachorowań w Holandii. Polacy w grupie ryzyka
W cieniu epidemii w Królestwie Niderlandów rozprzestrzenia się inna choroba. Choroba, która raczej nie kojarzy się z krajem dobrobytu, choroba powodowana nie przez wirusy czy bakterie, a przez pasożyty. O czym mowa, o świerzbie. W ciągu ostatnich lat liczba osób z tą przypadłością w Holandii się potroiła.
Jak podają eksperci, w ciągu ostatnich lat liczba chorych zakażonych świerzbem się potroiła. Lekarze mówią nawet w tym roku o gwałtownym wzroście nowych przypadków. Mimo, iż za przypadłość tą nie odpowiadają ani wirusy, ani bakterie to i tak potrafi się ona bardzo szybko rozprzestrzeniać w społeczeństwie, jeśli tylko ma ku temu sprzyjające warunki.
Coraz więcej chorych
Zdaniem lekarzy świerzb dotyka w Niderlandach głównie młodych ludzi. Wedle informacji przekazanych przez instytut Nievel, bazujących na informacjach od lekarzy rodzinnych, siedem lat temu tylko 4 na 100 000 osób zgłaszało się do lekarza z racji zakażenia tą chorobą. Teraz jest ich już ponad 14. Czy to dużo, czy mało? Jeśli porównamy to do zwykłej, powszechnej grypy, której mamy obecnie sezonowy szczyt okaże się, iż kaszle, kicha i ma gorączkę tylko 23 osoby na 100 000. Różnica nie jest więc duża.
Najgorsza sytuacja jest w regionie Groningen i Drenthe. Niemniej jednak świerzb zbiera swoje żniwo również w północno-wschodniej Brabancji i północnej Limburgii.
Świerzb staje się coraz powszechniejszy w Holandii. Co zrobić, by nie stać się jego ofiarą?
Świerzb
Świerzb spowodowany jest przez świerzbowce. Zwierzęta, których nie jesteśmy w stanie zobaczyć gołym okiem. Stworzenia te kopią tunele w naszej skórze, żywią się nią i składają w niej jaja i wydalają odchody. Działalność tych roztoczy bardzo często powoduje świąt, wyjątkowo nieprzyjemne swędzenie. Oprócz tego pojawiają się na ciele pęcherze i guzki, których najwięcej można dostrzec między palcami, na stopach i nadgarstkach.
Jesteśmy w grupie ryzyka?
Kto jest najbardziej narażony na zakażenie? Jak wskazują lekarze, na świerzb w Holandii najczęściej chorują dzieci i studenci. Choroba ta rozprzestrzenia się bowiem przez bliski kontakt fizyczny, ale też przez zabawę tymi samymi pluszakami, spotkanie ze zwierzętami (które też mogą być nosicielami), korzystanie z tych samych ubrań, pościeli, ręczników czy łóżek.
To zaś może oznaczać, iż w potencjalnej grupie ryzyka mogą być również nasi rodzimi pracownicy migrujący. Dlatego dobrze jest mieć pewność, iż w „polskim domku” czy hotelu robotniczym mamy czystą, świeżo upraną pościel, dysponujemy ręcznikami tylko i wyłącznie dla siebie oraz nie odstępujemy nikomu swojego łóżka pod naszą nieobecność.
Jeśli zaś będziemy mieć pecha i się zarazimy, nie ma powodów do paniki. Jeśli poczujemy nieprzyjemne swędzenie lub zobaczymy wysypkę, warto się jak najszybciej udać do lekarza. Walka z tym pasożytem nie jest trudna. Zwykle kończy się na wcieraniu w ręce specjalnego kremu i łykaniu tabletek. Z kremu tego zapobiegawczo mogą również korzystać osoby mające kontakt z osobą, u której pojawiły się w skórze te roztocza.
Źródło: Ad.nl
Źródło: Nu.nl