Spacer po wypadku i poszukiwania policji

Kto zaczął zamieszki w Amsterdamie?

Wydział ruchu drogowego działający na autostradzie A50 między Zwolle a Hattemerbroek poinformował o bardzo dziwnej sytuacji mającej miejsce w nocy z niedzieli na poniedziałek. Funkcjonariusze przez kilka godzin szukali kierowcy, który zbiegł z miejsca wypadku. Co jednak najdziwniejsze zrobił, to kompletnie bez powodu.

W poniedziałek, około godziny 3:30, funkcjonariusze drogówki zostali powiadomieni o stłuczce mającej miejsce na zjeździe Hattemerbroek. Ciemnoniebieskie Renault Megane na luku drogi wpadło w poślizg. Kierowca nie potrafiąc opanować maszyny, zatrzymał pojazd "z pomocą" bariery energochłonnej. Na szczęście, podczas całego incydentu, ruch na drodze był praktycznie zerowy, nie doszło więc do kolizji z żadnym pojazdem.

 

Pomimo małego ruchy wypadek na autostradzie to zawsze niebezpieczna sytuacja. Z tego też względu świadkowie, widząc rozbity pojazd, zawiadomili funkcjonariuszy. Patrol dotarł na miejsce po kilkunastu minutach. Oficerowie zastali jednak tylko pusty samochód. W środku, ani nigdzie na poboczu, nie było kierowcy. Co więcej, nie było też świadków, którzy widzieli sam wypadek. Na miejscu były jedynie osoby zgłaszające pusty pojazd.

Szok

Zaistniała sytuacja mogła oznaczać najgorsze. Kierowca będąc w szoku, opuścił maszynę. Później jednak adrenalina przestała działać, a górę wziął ból i obrażenia. W efekcie kierowca ranny, a może nawet już martwy leży gdzieś w pobliskim rowie lub krzakach. Ma szczęście, po przeszukaniu poboczy w okolicy wypadku, podejrzenia te okazały się bezpodstawne. Kierowca musiał więc żyć i być w dość dobrej kondycji. Pozostało jednak pytanie, gdzie mógł się obecnie znajdować.

 

Droga do cywilizacji

W sukurs patrolowi, będącemu na miejscu wypadku, wysłano kilka dodatkowych patrolów. Radiowozy sprawdzały wszystkie możliwe drogi, którymi mógł poruszać się kierowca, by dostać się do „cywilizacji”, zabudowań, z których mógłby wezwać pomoc. Na żadnej z tych potencjalnie najkrótszych tras nie znaleziono nikogo, kto mógł być kierowcą Renault Megane.

Złodziej

Jakiś czas później na Katerveerbrug, ponad 3 kilometry od miejsca wypadku jeden z patroli zobaczył mężczyznę, który wydał się dość podejrzany. Podejrzenia te potwierdził sam przechodzień, który na widok policji zaczął uciekać. Funkcjonariusze podejrzewając, iż może to być złodziej, ruszyli w pościg. Gdy dotarli jednak do Engelse Werk, trop się urwał. Mężczyzna musiał ukryć się gdzieś w zaroślach. Sytuacja wyjaśniła się dopiero po przybyciu zespołu z psem tropiącym. Czworonóg odnalazł uciekiniera koło parkowej restauracji. Mężczyznę aresztowano i zabrano na komisariat w celu przesłuchania.

 

Nie złodziej a kierowca

Gdy część mundurowych "bawiła się w chowanego" w parku, zespół do spraw wypadków odholował uszkodzony pojazd z miejsca kolizji. Wtedy też funkcjonariusze sprawdzili tablice rejestracyjne maszyny. To dało im odpowiedź, czemu kierowca zniknął z miejsca wypadku. Stało się bowiem jasne, iż auto nie miało wykupionego obowiązkowego ubezpieczenia. Ostatnia polisa wygasła ponad pół roku temu. Funkcjonariusze dysponowali też danymi kierowcy. Trzeba było więc jechać do domu sprawdzić, czy mężczyzna tam nie wrócił. Szybko jednak dyżurny przekazał zajmującemu się sprawą patrolowi, iż poszukiwany „zbieg” jest już na komendzie. Mężczyźnie grozi teraz grzywna za jazdę bez wymaganego ubezpieczenie, ucieczkę z miejsca wypadku i niezabezpieczenie pojazdu po kolizji. Najprawdopodobniej będzie też musiał zapłacić z własnej kieszeni za naprawę bariery energochłonnej.