Zemsta na homoseksualistach za wezwanie policji

Holandia uchodzi za tolerancyjny kraj, w którym związki tej samej płci mają identyczne prawa co klasyczne pary. Zapisy ustawowe nie oznaczają jednak, iż całe społeczeństwo jest tolerancyjne. Wielu brzydzi się taką formą miłości, piętnuje, a nawet stara się ją zwalczać. Tak było właśnie w Amsterdamie.

Nie tak tolerancyjna jak się zdaje

Jak zauważają sami homoseksualiści, ich sytuacja w Królestwie Niderlandów wcale nie jest tak różowa, jak mogłoby się niektórym wydawać. Owszem, w porównaniu szczególnie z krajami byłego bloku wschodniego, prawo jest dla nich o wiele bardziej liberalne. Społeczeństwo także wydaje się być bardziej otwarte. Problem jednak w tym, iż równouprawnienie widziane w telewizji i zapisane na kartach ustaw nie oznacza, iż w rzeczywistość na ulicach wygląda tak, jak mówią przepisy. Pary homoseksualne nierzadko mówią, iż podczas spaceru lub gdy całują się w miejscu publicznym, ludzie odwracają od nich wzrok, komentują, używając niewybrednych słów lub każą iść do domu.

 

Akt pierwszy

Taka sytuacja miała miejsce w Amsterdamie w Wielkanocny Poniedziałek. Dwóch dorosłych mężczyzn szło, trzymając się za rękę w jednym z supermarketów, w stolicy Holandii. Tam też zostali wyzywani przez grupę młodych ludzi. Na początku były to tylko zwykłe wyzwiska. Bardzo szybko jednak oprócz kąśliwych uwag pojawiły się również groźby i typowa agresja słowna. Obawiając się linczu, mężczyźni postanowili ratować się dzwoniąc na 112.

Telefon pod numer alarmowy i możliwość rychłego przyjazdu policji sprawiła, że część grupy się rozpierzchła. Z całej gromadki szyderców zostały tylko dwie osoby, które jednak nie dawały za wygraną i nadal wyzywały parę. W tej sytuacji geje postanowili nagrać całe zajście, by mieć dowód rzeczowy.

 

Szum w mediach

Materiał ten, zamiast tylko trafić na policję, został umieszczony również w sieci. Tam wywołał znaczną burzę. Pojawił się ostracyzm skierowany w stosunku do prześladowców. Presja, jaką wywarli internauci była tak duża, że jeden z "aktorów", 15-letni chłopiec sam zgłosił się na policję. Drugiego uwiecznionego na filmie policja aresztowała kilka dni później. Obecnie toczy się w ich sprawie dochodzenie.

Akt drugi

Wydawać by się mogło, iż sprawa jest definitywnie zakończona. Okazało się jednak, iż kilkanaście dni później rozegrał się drugi jej akt. Na początku maja, do pary przez internet zgłosił się dziennikarz NOS. Reporter, za pośrednictwem WhatsApp, chciał, by mężczyźni udzieli mu wywiadu. Ten miał odbyć się w sklepie, gdzie miał miejsce cały incydent lub najlepiej w domu pary. Początkowo sprawa ta wzbudziła w gejach dość duży entuzjazm. Sprawą bowiem zajęły się ogólnonarodowe media. Z drugiej jednak pytania reportera były dość „dziwne”. Ofiary postanowiły więc skontaktować się redakcją, czy reporter faktycznie pracuje u nich. W NOS jednak nigdy nie słyszeli o dziennikarzu. Mężczyzna ten nigdy nie był u nich zatrudniony. Co więcej, nie wydaje się, by był on wolnym strzelcem.

 

Zemsta

Jak mówi prawnik jednej z ofiar, wszystko wyglądało wiec na to, iż środowiska prawicowe chciały się zemścić na homoseksualistach. Pełnomocnik nie chce nawet myśleć co, by się stało, gdyby para przyszła do sklepu lub co gorsza, podała swój prywatny adres.

Również tą sprawą zajmuje się obecnie policja. Funkcjonariusze nieoficjalnie mówią, iż miał to być najpewniej rewanż za wydarzenia z Wielkanocy. By to jednak potwierdzić, służby muszą namierzyć a później przesłuchać „dziennikarza”.