Samolot rozbił się na na A58 w Rucphen

Samolot rozbił się na na A58 w Rucphen

Do tragicznego w skutkach wypadku doszło wczoraj na A58 w Rucphen, nieopodal lotniska w Bredzie. Nie było potrącenia pieszych, czy kolizji samochodów. Nie pojawił się też kierowca widmo jadący pod prąd. Na drodze, być może starając się lądować awaryjnie, rozbił się mały turystyczny samolot.

Być może pilot przeżył bardzo twarde awaryjne lądowanie lub zwykłe rozbicie się, to musi ustalić komisja badania wypadków lotniczych wraz z policją i Rada ds. Bezpieczeństwa. Niestety po uderzeniu w ziemię maszyna stanęła w płomieniach i ogień doszczętnie ją strawił. Pilot nie miał więc najmniejszych szans. Jeśli przeżył uderzenie, to zginął w płomieniach.

 

Jak doszło do wypadku?

Co tak dokładnie się stało? Na chwilę obecną w tej sprawie zbyt wiele nie wiadomo. Jak ustaliła Holenderska Rada Bezpieczeństwa, maszyna wystartowała z lotniska w Bredzie. Za sterami jednoosobowej awionetki siedział młody pilot, dopiero uczący się latać i wykonujący jeden z serii pierwszych samodzielnych lotów. Czy wiadomo coś więcej? Władze lotniska informują, iż będą współpracować ze śledczymi, by poznać przyczynę tej tragedii, ale na chwilę obecną nie chcą spekulować do okoliczności zdarzenia. Sama jednak informacja o nauce latania tylko rozszerza krąg potencjalnych przyczyn. Oprócz bowiem usterki płatowca trzeba bowiem liczyć się też z możliwością błędu w pilotażu niedoświadczonego lotnika.

Zeznania świadków

Ludzie, którzy jechali wtedy autostradą nie zapomną tego co widzieli. Jak wspominał dziennikarzom AD niemiecki kierowca ciężarówki, samolot miał zrobić nawrót, a następnie spaść wręcz pionowo na autostradę, co wskazywałoby, iż nie było to lądowanie awaryjne, a np. tak zwane przeciągnięcie kiedy to przy nawrocie maszyna za bardzo wytraciła prędkość. Inni uczestnicy ruchu mówią jednak, że maszyna przyleciała z północy, zahaczając o wierzchołki drzew, później zaczepiła o jeden z jadących autostradą pojazdów i uderzyła w ziemię oraz stanęła w płonieniach. Jak więc widać rozbieżności w zeznaniach są dość duże, tym więc więcej pracy czeka ekspertów, mających ustalić co tak dokładnie zaszło.

 

Cud

Mimo ofiary śmiertelnej służby będące na miejscu wypadku mówią o cudzie, ponieważ wypadek ten nie zabrał ze sobą większej liczby istnień. Mogło bowiem dojść do karambolu na autostradzie, a ogień z rozbitej maszyny mógł przenieść się na inne pojazdy.
Nawet wspomniane przez jednego ze świadków uderzenie w samochód, nie miało żadnych poważnych skutków dla kierującej nim kobiety. Po uderzeniu udało jej się spokojnie zatrzymać na pasie awaryjnym.

 

Droga zamknięta

Z racji wypadku na A58 przez cały dzień pracowali technicy i śledczy. Droga pozostała zamknięta przez wiele godzin.

 

 

 

Źródło: Nu.nl
Źródło: AD.nl